O nie! Gdzie jest JavaScript?
Twoja przeglądarka internetowa nie ma włączonej obsługi JavaScript lub nie obsługuje JavaScript. Proszę włączyć JavaScript w przeglądarce internetowej, aby poprawnie wyświetlić tę witrynę, lub zaktualizować do przeglądarki internetowej, która obsługuje JavaScript.


Płockie barki na niemieckim Renie

17.01.2008
Cóż za ironia losu. W Płocku budujemy barki, które pływając po Renie, odciążają niemieckie i holenderskie drogi. Tymczasem nasza Wisła jest kompletnie nieżeglowna, a największym problemem stoczni jest wysłanie statków do Gdańska.

I to mimo, że po Wiśle spokojnie mogłyby pływać barki, nie tak wielkie jak po Renie, bo tylko do 500 ton ładowności, ale to też dużo - 20 olbrzymich ciężarówek. Przy zatłoczonych polskich drogach byłyby wybawieniem. Tyle że wymagałoby to diametralnej zmiany polityki państwowej. Dziś żaden armator nie ma wyłoży kilku milionów złotych na statek, skoro nie ma portów, a rzeka jest nieżeglowna. I koło się zamyka.

Tak łatwo przechodzimy do porządku dziennego w tak wielu sprawach - pomyślałam. Nawet nie zająknęliśmy się, kiedy stary płocki port poszedł pod młotek. Szybko pogodziliśmy się, że po kilku rejsach z wycieczek po Wiśle wycofał się niemiecki armator ekskluzywnego statku "Chopin", którego turyści mogliby regularnie zostawiać grube pliki euro np. w sklepiku Muzeum Mazowieckiego i w nadwiślańskich restauracjach.

Cóż za ironia losu. W Płocku budujemy barki, które pływając po Renie, odciążają niemieckie i holenderskie drogi. Tymczasem nasza Wisła jest kompletnie nieżeglowna, a największym problemem stoczni jest wysłanie statków do Gdańska.

Zanim jeszcze pojechałam do Leverkusen, wiele osób mówiło mi: "Musisz napisać o Renie. Jaki tam jest ruch! Ile barek, statków, łodzi! Nie to, co u nas, nad Wisłą". Mieli rację. Kiedy po raz pierwszy poszłam nad rzekę, poczułam się nieswojo. A gdzie dzikie zarośla? Piaszczyste rozlewiska? Romantyczne wysepki, zakola, odnogi? Nawet Ren płynie u nich "przy linijce". Natchnienia poeci to tu nie znajdą - śmiałam się w duchu. To przecież nic innego jak wodna autostrada, prosta, uporządkowana i zatłoczona. Barka goni barkę, bandery z całej Europy, do tego statki pasażerskie, motorówki. Gdyby było lato, śmigałyby jeszcze jachty i kajaki.

- Na barkach transportuje się u nas wszystkie produkty masowe, węgiel, chemikalia, zboża - wymieniają Niemcy.

Przyjeżdżam do Płocka, idę nad Wisłę, a tam... kompletna pustka. I nagle olśnienie. Przecież w Płocku budujemy takie same barki, jakie widziałam w Leverkusen!

Jedna barka to 20 ciężarówek

- A widziała pani przedwojenne widokówki z Płocka? Przecież Wisła wygląda na nich podobnie jak Ren. Mieliśmy nawet regularne rejsy do Warszawy, czyli to nie jest tylko kwestia samej rzeki... - sprowadził mnie na ziemię Bogdan Dobrzański, dyrektor ds. technicznych w Płockiej Stoczni Rzecznej Centromost.

Tak łatwo przechodzimy do porządku dziennego w tak wielu sprawach - pomyślałam. Nawet nie zająknęliśmy się, kiedy stary płocki port poszedł pod młotek. Szybko pogodziliśmy się, że po kilku rejsach z wycieczek po Wiśle wycofał się niemiecki armator ekskluzywnego statku "Chopin", którego turyści mogliby regularnie zostawiać grube pliki euro np. w sklepiku Muzeum Mazowieckiego i w nadwiślańskich restauracjach.

- Po II wojnie światowej Polska systematycznie odwracała się od rzek. W latach 50. jeszcze myślano o żegludze. Płocki elewator zbożowy zbudowany został z myślą o transporcie zboża na barkach. Nie wiem, czy w ogóle kiedykolwiek jego możliwości były wykorzystane - powątpiewa Bogdan Dobrzański. - Nędzna za komuny żegluga po 1989 roku została kompletnie położona. Nie ma stoczni w Krakowie, nie ma żeglugi warszawskiej, nie ma jednostek. Rzeka jest potwornie zaniedbana. Od dawna nikt nic nie robi na Wiśle, nie buduje tzw. główek, nie pogłębia jej. Wszyscy uznali, że to "natura".

I to mimo, że po Wiśle spokojnie mogłyby pływać barki, nie tak wielkie jak po Renie, bo tylko do 500 ton ładowności, ale to też dużo - 20 olbrzymich ciężarówek. Przy zatłoczonych polskich drogach byłyby wybawieniem. Tyle że wymagałoby to diametralnej zmiany polityki państwowej. Dziś żaden armator nie ma wyłoży kilku milionów złotych na statek, skoro nie ma portów, a rzeka jest nieżeglowna. I koło się zamyka.

Na lewym brzegu Wisły

Paradoksalnie w mieście, w którym dawno o żegludze wszyscy już zapomnieli, Stocznia Rzeczna przeżywa swój złoty czas. Buduje ogromne barki na rynek niemiecki i holenderski, głównie zbiornikowce na produkty petrochemiczne. Robotę ma zagwarantowaną na wiele lat. W związku ze zmianą przepisów o bezpieczeństwie armatorzy muszą wymienić na Renie tysiąc zbiornikowców (jednokadłubowe na dwukadłubowe - z podwójnym dnem i burtami, czyli takie, jakie buduje płocka stocznia). Zlecenia sypią jedno za drugim, stocznie nie nadążają z produkcją. Cała Europa korzysta z taniego i ekologicznego transportu wodnego.

Tradycje płockiego przemysłu stoczniowego sięgają lat 20. ubiegłego wieku. To wtedy po lewej stronie Wisły powstały pierwsze prywatne warsztaty naprawy i budowy drewnianych barek rzecznych. Ale stocznię przez duże "S" założyli Niemcy. Budowali tu m.in. dzioby łodzi podwodnych i okręty patrolowe. Po wojnie teren zajęli Rosjanie. Mieli tu bazę przeładunkową.

W latach 60. zainwestowano w stocznię ok. 200 mln zł. Z myślą o budowie małych statków dla Wisły i Odry.

Życie zweryfikowało plany. Centromost buduje dużo większe barki, niż powinien i może. Nie ma suwnic odpowiedniej wielkości ani urządzeń do slipowania. Dokonuje cudów, robiąc swoje flagowe produkty w kawałkach i łącząc je na wodzie. Pewnie miałby zamówienia na jeszcze większe jednostki, ale... firmę ograniczają wymiary śluzy we Włocławku. Wysłanie statków Wisłą do Gdańska to istny horror. Jednostki z płockiej stoczni mają ponad 3 tys. ton ładowności. Nawet gdy są puste, nie przepłyną Wisłą ot tak. Szorowałyby po dnie. Można wykorzystać falę powodziową albo porę deszczową, ale ta przychodzi rzadko i na krótko. Brzmi jak kiepski żart? Dla stoczni to chleb powszedni.

- Musimy prosić o zrzut wody z Włocławka, potem kontrolować sytuację, żeby holowniki nie wyprzedziły fali - opowiada Bogdan Dobrzański. Na dodatek we Włocławku zrzutu wody też nie może zamówić od ręki. Terminy ustalane są z dużym wyprzedzeniem i na konkretną datę. Niemcom lepiej tego nie tłumaczyć, bo i tak nie zrozumieją. Przecież na oko Wisła w Płocku jest dużo większa niż Ren w Leverkusen.

Nadzieja w Holendrach

Czy żegluga na Wiśle ma jeszcze jakąś przyszłość? Bogdan Dobrzański stracił nadzieję.

- Może gdyby Holendrzy tu przyszli - zastanawia się. - Przecież kiedyś to Olendrzy porządkowali Wisłę od ujścia po Warszawę, budowali wały. Mają doświadczenie, swoją ziemię musieli wyrywać morzu. Gdyby nie oni, na Żuławach wciąż byłyby tylko bagna.

Samo uregulowanie rzeki na nic by się zdało bez budowy infrastruktury - portów, nadbrzeży, połączeń kolejowych. Czyli wszystkiego, co w ostatnich latach skutecznie likwidujemy. Gdzie szukać winnych? Zdaniem wielu moich rozmówców trzeba by sięgać aż do czasów zaborów. Także późniejsze próby budowy stopni na Wiśle nigdy nie zostały konsekwentnie doprowadzone do końca. A dziś gdyby chcieć skanalizować Wisłę, trzeba by najpierw stoczyć bój z ekologami. Niemcy czy Holendrzy dawno mają to za sobą.

To trochę jak z autostradami albo bardziej przyziemnym problemem drzew rosnących przy drogach. Kiedy zapytałam w Leverkusen o rekompensaty płacone za ewentualną wycinkę, usłyszałam: - W latach 60. mieliśmy ten sam problem.

To najlepiej pokazuje, jak wielka dzieli nas przepaść.

Agnieszka Woźniak, Płock-Leverkusen, 2007-11-23
Źródło: Gazeta Wyborcza Płock

Udostępnij:

Apis 17.01.2008 6,354 0 komentarzy 0 z 0 ocena

0 komentarzy


  • Żadne komentarze nie zostały dodane.


Dodaj lub popraw komentarz

Zaloguj się, aby napisać komentarz.
Ocena zawartości jest dostępna tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się by zagłosować.
Niesamowite! (0)0 %
Bardzo dobre (0)0 %
Dobre (0)0 %
Średnie (0)0 %
Słabe (0)0 %
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na nasze ustawienia prywatności i rozumiesz, że używamy plików cookies. Niektóre pliki cookie mogły już zostać ustawione.
Kliknij przycisk `Akceptuję`, aby ukryć ten pasek. Jeśli będziesz nadal korzystać z witryny bez podjęcia żadnych działań, założymy, że i tak zgadzasz się z naszą polityką prywatności. Przeczytaj informacje o używanych przez nas Cookies

  Nasz sondaż

Jaka instytucja powinna dbać o utrzymanie dróg wodnych?