Hausbootem z Gliwic do Europy
Port w Gliwicach jeszcze takiego wydarzenia nie widział. Nowiutki hausbot wygląda trochę nie na miejscu, stojąc tuż obok mocno już wysłużonych pchaczy, ale z całą pewnością przyciąga wzrok. Wreszcie rzucamy cumy i w drogę. Z Kanału Gliwickiego najdalej wodami śródlądowymi dopłynąć można do Morza Śródziemnego w okolice Marsylii.
Z jednodniowym poślizgiem, naturalnym przy organizowaniu tak wielkiej wyprawy, na pokładzie hausbota o imieniu „Dominika” w sobotę we wczesnych godzinach popołudniowych wyruszyła ekspedycja przygotowana przez niemiecki magazyn BOOTE i Żeglugę Wiślaną. Na pokładzie siedmioosobowej łodzi – domu, przez najbliższe dwa miesiące dziennikarze i żeglarze promować będą ideę żeglugi śródlądowej. W Gliwicach załogę pożegnali koledzy ze Śląskiego Yacht Clubu, którzy na miejscu pomagali w pracach związanych z rozpoczęciem wyprawy.
- Jako gliwiccy żeglarze i wodniacy chcemy aby Gliwice ze swoim portem stały się istotnym i aktywnym elementem na mapie śródlądowych dróg wodnych – napisał w liście do prezydenta Frankiewicza komandor Śląskiego Yacht Clubu, Waldemar Puchała. - Organizatorzy ekspedycji zwrócili się do nas o pomoc w przygotowaniu startu wyprawy i wodowaniu jednostki w gliwickim porcie. Zdaliśmy sobie wówczas sprawę z tego, że jest to świetna okazja do promocji naszego miasta. Relacje z wyprawy będą pojawiać się w wielu mediach, nie tylko polskich, ale i europejskich. Dobrze by było pozytywnie zaznaczyć obecność naszego miasta w tym przedsięwzięciu. Niech Neptun na gliwickim Rynku świadczy o realnym połączeniu naszego miasta z trzema morzami i oceanem.
Jeszcze dziś załoga Vistula Cruises 2011 powinna dopłynąć do Wrocławia. W mieście nad Odrą spędzi całą środę, opowiadając zainteresowanym o możliwościach i perspektywach żeglugi śródlądowej. W czwartek ekspedycja dopłynąć powinna w okolice Ścinawy. Potem Hamburg, Amsterdam, Bruksela i w końcu Berlin. Przed nimi 3500 km, dwa miesiące na wodzie, niezliczona ilość śluz i obiektów hydrotechnicznych.
- Na Kanale Gliwickim jest 6 śluz, do Wrocławia będzie ich 28, potem jeszcze więcej – wyliczał jeszcze w gliwickim porcie kapitan hausbota, Bolesław Zjawin. Wyposażony w dokładny plan drogi, wyjaśnia, że płynąć będą nie tylko po rzekach. -W Niemczech będę płynął po 20 jeziorach, łącznie pokonam tą drogą 70 km. Potem płynąć będziemy po kanałach i pod prąd po rzece Haveli. W kolejności będzie to: Odra, Kanał Odra-Havel, potem Havel, kanałem Vosskanal, z jeziora Müritz do Łaby i ostatnie 145 km do Hamburga wyłącznie Łabą. Później poruszać się będziemy już tylko kanałami. Najciekawszy, moim zdaniem, element wyprawy czeka nas w drodze powrotnej, a będzie to największy w Europie akwedukt, nad Łabą.
Średni odcinek, jaki w ciągu dnia pokonywać będzie hausbot, to 70 km. „Dominika”, zgodnie z prawem, podróżować będzie tylko w ciągu dnia. W nocy toczyć się na niej będzie zwyczajne życie. Zwyczajne, ale – jak podkreśla kapitan Zjawin – wesołe, upływające przy dźwięku szant śpiewanych z akompaniamentem gitary, przy grze w karty i żeglarskich opowieściach.
- Życie na hausbocie toczy się podobnie, jak w domu, tylko w nieco mniejszym wymiarze – mówi armator Łukasz Krajewski, właściciel firmy Żegluga Wiślana. -Na pewno te osoby, które żyją przez tak długi czas na tej małej powierzchni muszą ze sobą współpracować i próbować się porozumieć. Ale jest wszystko co potrzeba – miejsce do spania i jedzenia, ubikacja, niemal pełnowymiarowy prysznic, kuchnia z lodówką, ogrzewanie, ciepła woda i telewizor.
W sobotę z portu wypłynęło 9 osób, w tym małżeństwo piszące m.in. dla „Żagli” i „National Geographic”, Antoni Gryguś ze Śląskiego Yacht Clubu, a także dziennikarz ze Szwajcarii i przedstawiciele lokalnych mediów. Dla Gliwic to wielkie wyróżnienie i okazja do promocji. Fakt, że nasze miasto i powiat pojawiło się na żeglarskiej mapie otwiera nowe możliwości śródlądowej turystyki wodnej.
- Chcieliśmy dotrzeć do serca Europy z jakiegoś miejsca w Polsce – wyjaśnia Krajewski. – Port w Gliwicach to jest najlepsze miejsce. Jesteśmy niemal w centrum Polski. Moim zdaniem, to są ciekawe akweny do pływania. Stąd można sobie spokojnie płynąć do Kędzierzyna, Opola czy Wrocławia. Są to miejsca dostępne, stosunkowo bliskie i z dobrze działającymi śluzami, czynnymi niemal cały dzień. Mankamentem na pewno jest czystość wody, tu bowiem, niestety, nie wyskoczy się z łodzi popływać…
Pływanie po rzekach nie wymaga zgody poszczególnych państw znajdujących się w strefie Schengen. Każdy może wziąć łódź i rozpocząć podróż. Z Kanału Gliwickiego najdalej wodami śródlądowymi dopłynąć można do Morza Śródziemnego w okolice Marsylii.
Źródło: syc.zagle.pl
Napisali o nas
„Port w Gliwicach jeszcze takiego wydarzenia nie widział. Nowiutki hausbot wygląda trochę nie na miejscu, stojąc tuż obok mocno już wysłużonych pchaczy, ale z całą pewnością przyciąga wzrok. Wreszcie rzucamy cumy i w drogę. Kanałem Gliwickim w stronę Odry. Przed nami na dziś 6 śluz, które musimy pokonać do wieczora, bowiem w niedzielę na tym akurat odcinku szlaku przeprawy są nieczynne. Początkowo płyniemy w rozszerzonym składzie, każdy z gości przecież chciałby “posmakować” kanałowej żeglugi. Jednak ostanie kilometry jesteśmy już sami. Sami czyli w 5 osób. Kapitan Bolek, jego syn Miłosz, Kurt ze Szwajcarii, Agnieszka i Włodek. Szybko wpadamy w prosty rytm żeglugi: Spokojny odcinek pośród zieleni, gdzie na brzegu zauważamy młodą sarenkę, czaple, a nieco dalej pięknie odrestaurowany pałac w Pławniowicach... i zawsze trochę emocjonujące przejścia śluz.”
Fragment dziennika prowadzonego przez uczestników wyprawy
BOOTE Magazin & Vistula Cruises 2011 Expedition - Gliwice, Hamburg, Amsterdam, Brussels, Berlin
Udostępnij:
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się by zagłosować.
Żadne komentarze nie zostały dodane.