O key, Bobek...
Dziękuję Zuzannie,Romkowi Marutowi,Teosiowi,Andrzejowi Podgórskiemu ,,Apisowi" i przyjacielowi na dobre i na złe ,,Kiniolowi-Skipperowi" Józkowi Węgrzynowi, że zachęcają mnie do dalszego pisania o szkole. Piszę więc....
Przedmiotów zawodowych uczyli czasem inżynierowie spoza szkoły np.ze stoczni. Budowy i Teorii Statku (BiTS) uczył nas właśnie taki pan, który był nauczycielem,pracował w stoczni a do nas przychodził na 2 godziny w tygodniu.
Był w porządku,wykładał jasno,nie czepiał się drobnostek. Miał jednak jedną, małą wadę - podczas wykładu,po każdym zdaniu,mówił pytająco:
- O key?
Natychmiast odpowiadaliśmy wszyscy równo i szybko:
- O key!
Uśmiechał się i mówił:
- Dajcie spokój panowie. Cholera, wiem, że to ciągle powtarzam. Przyczepiło się to do mnie ale będę z tym walczył. O key?
- O key! - Odpowiadaliśmy natychmiast.
- No już dobrze, dobrze, wracamy do tematu. O key?
- O key! - My na to. Lubiliśmy go,więc po paru razach dawaliśmy sobie na wstrzymanie. Jednak po każdym jego ,,O key?" uśmiechaliśmy się i w milczeniu kiwaliśmy głowami, żeby wiedział, że jest ,,O key!".
~ ~ ~
Długoletni profesor historii,który sam był chodzącą historią szkoły (po jego odejściu historii uczył nas ,,Bobek" mąż ,,Rudej" czyli Pani Profesor Piaseckiej) był dziwakiem.No był i już.Jednak bez niego wspomnienia o szkole są szarawe.Nie chcę pamiętać co u niego się działo na lekcjach,jednak Profesor zawsze uważał mnie za swego przyjaciela o czym świadczyć może uwaga,którą wpisał do dziennika: ,,Maciejewski się uśmiecha do mnie głupawato a Szczepański przyjacielsko".
Już kiedy odszedł na emeryturę i spotkał mnie na korytarzu w szkole,wziął mnie na bok i spytał czy ten ,,nowy" dobrze uczy?
- A skąd? - Odpowiedziałem natychmiast - Sam pan wie jak trudno nas czegoś nauczyć.
- To prawda,durniów jest pełno - powiedział ze smutkiem w głosie i w zaufaniu dodał:
- Jeśli chcecie się dowiedzieć z chłopakami czegoś więcej o jakimś temacie,napisz to na kartce i schowaj. Jak znowu coś będziecie chcieli wiedzieć,dopisz do tej kartki następne pytanie i przyjdź do mnie.
- Ale ja nie wiem gdzie pan mieszka, Panie Profesorze?
- Na ulicy....pod numerem...(podał adres) - i dodał:
- Wejdziesz do klatki schodowej. Na wprost będą schody. Wejdziesz na nie. Skończą się, obrócisz się o 180 stopni i będa znowu schody, znowu wejdziesz na nie. I tam będzie troje drzwi. Te w środku są moje.Po prawej stronie, na ścianie jest białe kółeczko
a w środku czarny punkcik. Wciśniesz ten punkcik i puścisz, to ci odbije, u mnie będzie sygnał. Znowu wciśniesz punkcik i znowu puścisz, to ci znowu odbije, u mnie będzie drugi sygnał. Wjęcej już razy nie wciskaj. Ja wtedy będe wiedział, że to ty i ci otworzę.
Nie byłem.
Profesor pośród wielu swoich dziwactw,był jednak bardzo dobrym człowiekiem. Chociaż wszyscy traktowali historię jako przedmiot do poczytania a nie uczenia się,nigdy nie zrobił nikomu nic złego. Nie postawił dwói, choć byliśmy ,,trombocytami", nie poskarżył się dyrektorowi, choć przysięgam, zasłużyliśmy na najgorsze kary. Mówił często:
- Ja was w tyłek kopał nie będę. Życie was w tyłek kopnie.
Lubiliśmy lekcje z Nim. On wbrew pozorom też nie mógł bez nas żyć.
Odszedł....jak wielu innych.
Staszek Szczepański
Udostępnij:
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się by zagłosować.
Kliknij przycisk `Akceptuję`, aby ukryć ten pasek. Jeśli będziesz nadal korzystać z witryny bez podjęcia żadnych działań, założymy, że i tak zgadzasz się z naszą polityką prywatności. Przeczytaj informacje o używanych przez nas Cookies