Szkoda Panie Adamie to piękne zdjęcie pozostawić bez komentarza. No więc bocznokołowiec "G.Zanardelli" powstał w zakładach Escher Wyss w Zurychu w roku 1903 i został nazwany imieniem premiera Włoch Giuseppe Zanardelli, który zmarł w tym samym roku. Podczas II wojny światowej zarekwirowali go najpierw Niemcy, a potem Alianci. Jedni i drudzy używali go do własnych celów. Podczas działań wojennych został poważnie uszkodzony. Nie wiem czy po wojnie został wyremontowany, w każdym bądż razie w 1951 odstawiono go do rezerwy. Co działo się z nim do roku 1982, trudno mi powiedzieć. Pewnym jest, że w 1982 - 1983 przeszedł kapitalny remont połączony z modernizacją i rekonstrukcją wnętrz, do których wykorzystano oryginalne części i materiały zachowując je wiernie w stylu art - nouveau. Wtedy to wymieniono również maszynę parową na napęd spalinowy. "G.Zanardelli" otrzymał dwa silniki MTU typu 6R183 TA 61 po 170 KW, które pozwalają mu na osiągnięcie prędkości 20 km/h. Następny poważny remont przeszedł w roku 2002.


W tej chwili jest jednym z niewielu czynnych bocznokołowców które przemierzają wielkie jeziora północnych Włoch - osobiście naliczyłem ich sześć. "G.Zanardelli" posiada dwa piękne, stylowe salony w których jest 100 miejsc siedzących, a statkowa kuchnia może wydać do 150 posiłków jednorazowo. Pokład górny można latwo zamienić na salę balową!
Wymiary statku: 49,20 x 6,20 (11,60). Wyporność 253 t. Może zabrać max 500 pasażerów.
Ostatnio zatrudniony był na stałej linii Riva del Garda - Malcesine. Właścicielem statku jest państwowy armator Gestione Navigazione Laghi.

Fascynująca sceneria Lago di Garda ze starym bocznokołowcem. Foto "bonsai 59", 28.09.2014:


"G.Zanardelli" przy nabrzeżu w Riva del Garda:



A oto kilka przykładów wnętrz bocznokołowca:




Na podejściu do Limone sul Garda, 8.8.2011:


Górny pokład zamieniony na salon bankietowy:

Panie Mirku, dziękuję za obrazowo - (zdjęciowo - słowne) opisanie mojego zdjęcia. Żałuję że nie mogłem zrobić zdjęć na pokładach tego pięknego bocznokołowca bo po prostu mnie nie wpuszczono. Zrobiłem kilkanaście zdjęć wybrałem jedno. Te spaliny naprawdę było mocno czuć, a na postoju silniki pracowały na wolnych obrotach. Co prawda postój bardzo krótki, tylko kilka minut.

Ciekawe czy pasażerowie podczas jazdy też czują te spaliny? Chyba nie.
Wyprowadzenie wydechów diesli przez burty nie bylo najlepszym rozwiązaniem, ale napewno najprostszym i najtańszym. Skierowanie ich przez rufę, to zrujnowanie połowy statku. Najlepiej byłoby poprowadzić je przez istniejący komin, który i tak jest w tej chwili tylko atrapą. Ale podejrzewam że nakład pracy i koszty byłyby niewspółmiernie wielkie. No więc zarówno pasażerowie jak i kibice na nabrzeżu muszą jakoś żyć z tymi spalinami. A niektórzy nawet to lubią...
Pozdrawiam, Mirek Rajski (już zdrowszy).

Prawdopodobnie nie czują ,gdyż woda z pod łopatek ,obmywa w czasie pracy napędu,otwory wydechu.Spaliny zmieszane z bryzgami wody odchodzą w siną dal.

Cieszę się że zdrowie powraca.