Zbudujemy największy statek turystyczny. Z wiekowego grata.
Powstanie największy statek śródlądowy!
Holownik "Lubecki" będzie największym w Polsce śródlądowym statkiem turystycznym. We wrocławskiej stoczni zostanie przerobiony ze 103-letniego holownika.Stoi we wrocławskiej stoczni przy ul. Michalczyka. Już od kilku lat czeka tam na gruntowny remont, by jako statek turystyczny mógł znów pływać na rzekach. Nareszcie się rozpocznie, zatwierdzona została bowiem dokumentacja techniczna statku.Mnóstwo do wymiany. Remont nie będzie łatwy.
- Do wymiany jest praktycznie trzy czwarte kadłuba. Wszystkie prace zajmą prawdopodobnie dwa lata - mówi wrocławski armator Rafał Hordejuk, właściciel zabytkowego statku, a także największej we Wrocławiu floty turystycznej.
Statek, wcześniej zwany też "Warmią", to największy w Polsce bocznokołowiec, o długości 50 metrów. Został zbudowany w St. Petersburgu, potem pływał przez kilkadziesiąt lat na Wiśle jako holownik. Jeszcze przed pierwszą wojną światową ciągnął barki z ropą i naftą.
Statek ma stalowy płaski kadłub, który dobrze sprawdza się na płytkich rzekach. Po bokach były tambory, czyli osłony kół łopatkowych o średnicy sześciu metrów, które napędzają łódź. Teraz zostały po nich tylko puste miejsca na burtach. Zdewastowany już statek wycofano ze służby w 1972 roku, odkąd służył za bazę dla wodniaków, a po 2001 r. urządzono w nim restaurację. W końcu przejął go warszawski ratusz. Hordejuk odkupił statek od warszawskiego magistratu. Holownik był w tak złym stanie, że urzędnicy oddali go w cenie... złomu. Ale zaznaczyli w umowie, że przez kolejne 15 lat musi pływać na Wiśle w Warszawie i promować miasto. Dopiero po tym czasie Hordejuk będzie mógł dysponować "Lubeckim" według uznania.
Hordejuk mówi, że jeszcze zanim dowiedział się o "Lubeckim", szukał podobnego bocznokołowca do swojej floty. Okazało się, że holownik jest już ostatnim.
- To oryginalna konstrukcja, dzisiaj już bardzo rzadka. Szkoda byłoby, aby trafił na złomowisko czy rozpadł się - tłumaczy.
Po remoncie na pokład statku wejdzie 250 osób. Armator planuje urządzić go w stylu retro. W dolnej części będą pomieszczenia klubowe, z eleganckimi drewnianymi stolikami i krzesłami, meblami, wygodnymi sofami i fotelami, a sufit ma być zrobiony ze szlachetnego drewna, mahoniu albo merbau. Górny pokład, który ma dwie części, posłuży i do leżakowania, i do tańców. Na statku będzie bar z przekąskami. W planach jest także budowa kilku kajut dla członków załogi. Odbudowane zostaną też boczne koła napędowe, ale zasilać je będą już nowoczesne silniki Diesla. Gruntownej wymiany wymaga podwodna część kadłuba, gdzie położona będzie nowa blacha. Koszty remontu to ok. 5 mln zł.
Cały tekst: wroclaw.gazeta.pl
Udostępnij:
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się by zagłosować.
Żadne komentarze nie zostały dodane.