Katastrofa budowalana a transport rzeczny
Nie wszystkie sprawy związane z żeglugą zależą od rządu i ministerstw
Zarwała się jezdnia, puścił wodociąg. To efekt dwóch wielkich budów: Muzeum II Wojny Światowej i miejskiej autostrady - tzw. Nowej Wałowej. Katastrofa budowlana na ulicy Wałowej w Gdańsku pokazała, jak myślą urzędnicy - zamiast bezpiecznego i taniego transportu nadal zalecają szkodliwy i potencjalnie niebezpieczny. A przecież jeszcze kilkanaście lat temu rzeka była jednym z głównych szlaków transportu materiałów budowlanych w Gdańsku. Wystarczy teraz do tego powrócić, a kłopoty znikną.
Nie trzeba tłumaczyć, że już pojedyncza ciężarówka niszczy drogę tysiące razy bardziej niż samochód osobowy. Policzono nawet - zużycie drogi przez normalnie obciążony ciągnik siodłowy z naczepą to równoważnik skutków ruchu dwóch i pół miliona samochodów osobowych. Ulica Wałowa miała prawo tego nie wytrzymać, zaś urzędnicy i projektanci powinni byli to przewidzieć. I zaradzić zawczasu.
Zarówno nowe muzeum jak i Nowa Wałowa budowane są w bezpośrednim sąsiedztwie wody - Motławy i Martwej Wisły. Nie potrzeba wielkiej wyobraźni, by stwierdzić, że najmniej uciążliwym sposobem dostawy materiałów na budowę jest wykorzystanie drogi wodnej. Tym bardziej, że budowanie w pobliżu rzeki może być po prostu tańsze.
Wiadomo przecież od lat, że bezpośrednie koszty transportu wodą są niższe, niż w transporcie drogowym. Koszty pośrednie, na które składają się zniszczenia dróg, infrastruktury podziemnej czy sąsiadujących kamienic - również są zdecydowanie niższe. Do tego urządzenie przeładowni na brzegu rzeki jest problemem zupełnie marginalnym, podobnie jak zorganizowanie placu składowego dla materiałów budowlanych. Tym bardziej, że nie trzeba w tym celu konstruować specjalnych, nowych nabrzeży czy magazynów. Szczególnie na terenach postoczniowych. Wystarczy pomyślunek i zdolność uczestników procesów inwestycyjnych do porozumienia się w tej - dość prostej sprawie. Przydatna byłaby też inicjatywa lokalnych władz, troszczących się zarówno o stan miejskich ulic i koszty ich utrzymania, jak i o jakość życia mieszkańców.
Obecna faza gdańskich budów jest dość wczesna - trzeba pamiętać, że muzeum będzie wielkie, wielkie będą przyszłe budynki mieszkalne na Brabanku, jeszcze większe - powierzchnie biurowe i hipermarket na terenach postoczniowych. Wszystko w odległości poniżej 500 metrów od rzeki, niekiedy tuż nad wodą.
Pytam zatem: czy na pewno sprzęt i zaopatrzenie placów budów w ogóle muszą jeździć po miejskich drogach? Przecież tuż obok mama rzekę... Nie wszystkie sprawy związane z jej wykorzystaniem zależą od rządu i ministerstw. Część decyzji zapada dużo, dużo bliżej. Na przykład decyzje o zwracaniu się miast ku rzece, w tym o sposobie użytkowania dróg w pobliżu nadrzecznych placów budów w śródmieściu Gdańska., Wrocławia, Krakowa, Szczecina...
Udostępnij:
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się by zagłosować.