Breslauer Winternacht, odsłona ostatnia.
I w końcu przyszła ta noc na którą czekałem, ta jedna , jedyna której obrazy mogłem podłożyć pod strofy wiersza jak podkłada się muzykę pod tekst piosenki.
I w końcu przyszła ta noc na którą czekałem, ta jedna , jedyna której obrazy mogłem podłożyć pod strofy wiersza jak podkłada się muzykę pod tekst piosenki.
Rzecz jasna różnica jest widoczna, Wrocław dzisiejszy w większości już nie przypomina dawnego Breslau brak jest wielu miejsc tak charakterystycznych dla miasta z przed ponad 100 lat a jedynie Odra jest tak jak wtedy na swoim miejscu. Puste ulice, świszczący wiatr i od czasu do czasu zadymki śnieżne to obraz miasta jaki widział poeta, to obraz miasta jaki ja miałem okazję tej nocy zobaczyć. Brakowało jednak sprzedawcy kiełbasek, kochanków skrywających się w bramach i nawet współczesnych birbantów, którzy dawniej grogiem się grzali w nadodrzańskich knajpkach a dziś wszyscy kryją się w hałaśliwych się w pubach daleko od Odry. Pozostało tylko takie same przesłanie zimna, wiatru i ulicznej pustki wzdłuż nadrzecznych traktów. Ale absolutnie nie żałuję dla tej nocy poświęconego czasu, brodzenia czasami do połowy łydek w świeżym śniegu, tych paru kilometrów przebytej drogi w poszukiwaniu ducha minionego czasu.
Tę noc udało mi się zatrzymać w kadrze, jej cudowny pastelowy odcień, niesamowite światło miasta odbite od nisko zawieszonych chmur. Kończąc tym razem ostatnie wejście w temat utworu Maxa Herrmanna-Neißego myślę, że autor strof Breslauer Winternacht na pewno zaprosił by mnie na szklaneczkę grogu do którejś z licznych ówczesnych nadodrzańskich knajpek na pogawędkę o starym Wrocławiu.
Udostępnij:
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się by zagłosować.
Żadne komentarze nie zostały dodane.