Rejsy, nadzieje, reminiscencje
Wielka Pętla Wielkopolska - walory turystyczne i żeglugowe - Na targach Boatshow 2010 w Poznaniu z referatem wystąpił członek naszej Wirtualnej Załogi, autor wielu wspaniałych artykułów o turystyce wodniackiej, realizator idei "Rejsu Dobrej Nadziei - STOP dewastacji dróg wodnych!" w obronie istniejącej infrastruktury żeglugowej na polskich drogach wodnych oraz współzałożyciel Towarzystwa Entuzjastów Wielkiej Pętli Wielkopolskiej - Adam Madaj. Artykuł to treść tego referatu wraz z prezentacjami.
W Polsce mamy 3691km żeglownych dróg wodnych. Dostępny jest ich szczegółowy wykaz. Gdybyśmy pokusili się o określenie, na czym polega żeglowność, to zgodnie z polskimi przepisami - (ROZPORZĄDZENIE RADY MINISTRÓW z dnia 10 grudnia 2002r. w sprawie śródlądowych dróg wodnych. - Dz.U. 02.210.1786 z dnia 13 grudnia 2002 r. - określa które śródlądowe wody powierzchniowe uznane są za żeglowne) za śródlądowe drogi wodne, żeglowne, możemy uznać wszystkie te szlaki, na których bez przeszkód odbywać się może ruch statków, czyli krótko mówiąc, żegluga. Wielkość statków, które mogą poruszać się po danej drodze wodnej ograniczają parametry tego szlaku, a więc głębokość tranzytowa (którą określa się jako najmniejszą głębokość szlaku w danych warunkach hydrologicznych ), oraz parametry urządzeń wodnych takich jak śluzy, podnośnie, pochylnie (ich długość, szerokość i głębokość na progu dolnym). Ograniczenia w żegludze stwarzają też takie budowle jak mosty i przepusty umieszczone nad szlakiem wodnym. Ograniczenia stanowią ich wyniesienie nad lustrem wody zwane prześwitem oraz szerokość przęsła między pylonami (podporami) gdzie odbywa się ruch statków.
W Polsce, mimo tak znacznej długości szlaków uznanych za żeglowne, ruch statków zawodowych odbywać się może jedynie na niektórych, niepołączonych ze sobą odcinkach Wisły, Odry i na drodze wodnej Wisła, Odra. Pozostałe szlaki pozostawiono samym sobie, nie dbając o infrastrukturę, tym samym doprowadzając do ich zdziczenia i obniżenia klasy żeglowności.
Główne szlaki wodne przebiegają największymi rzekami: Wisłą, Odrą, Wartą i Notecią, niestety, Wisła już dawno utraciła swoje znaczenie gospodarcze, jako szlak żeglugi zawodowej. Żegluga uprawiana jest jedynie na jej kilku, niepołączonych ze sobą odcinkach. Odra. Na jej skanalizowanym, górnym odcinku, oraz od ujścia kanału Odra-Hawela, funkcjonuje jako szlak przydatny do uprawiania takiej żeglugi. Wartą sporadycznie przewozi się towary wielkogabarytowe, natomiast Noteć i Kanał Bydgoski mają już niemal wyłącznie znaczenie turystyczne.
Wielka Pętla Wielkopolska to droga wodna, zawdzięczająca swą nazwę temu, że znakomita jej część (356, 5 km) znajduje się w Wielkopolsce. Długość całej Pętli wynosi: 688 km. Stanowi niespełna 20% (18, 63%) ogólnej długości dróg wodnych w Polsce. Jej początek możemy liczyć od miejscowości Santok, gdzie Noteć uchodzi do Warty. (68, 2 km Warty i 226, 1 km Noteci).
Żeby pokonać dwa odcinki - północny i wschodni WPW, musimy wznieść się na wysokość niespełna 52m (51, 8m). Do pokonania tej wysokości służy 28 śluz komorowych.
Narzuca się samoistnie podział na trzy charakterystyczne odcinki:
- północny, należący do drogi wodnej Wisła Odra (także międzynarodowej
trasy wodnej E70). -202, 9 km
- Wschodni, to droga wodna Warta - Kanał Bydgoski - 146, 6 km
- południowo zachodni to droga wodna Rzeka Warta. - 338, 4 km
Mówimy o WPW, a gdzie tak naprawdę ona leży i jak się do niej dostać?
Trudno sobie wymarzyć dogodniejsze położenie. WPW rozciąga się bowiem w czworokącie stworzonym przez miejscowości Gorzów Wlkp, Bydgoszcz, Konin i Poznań. Dopłynąć można z zachodu: Odrą do ujścia Warty, Wartą do Santoka. Ze wschodu: Z Wisły na Brdę w Czersku Polskim, potem na Kanał Bydgoski.
Dogodne są też połączenia lądowe. Miejscowości Konin, Poznań i Bydgoszcz mają dogodne połączenia kolejowe i drogowe z resztą kraju. Poznań i Bydgoszcz mają też połączenia lotnicze. Jest wiele miejsc, gdzie można skorzystać ze slipu do wodowania łodzi, Są też miejsca dysponujące dźwigami o znacznej nośności (jak choćby ten w Ślesinie).
Odcinek północny, przy wyższych stanach wody jest do dziś osiągalny dla barek i zestawów pchanych, a także dla turystów pływających kajakami i jachtami.
Jest bardzo atrakcyjny turystycznie i krajoznawczo, bowiem jest bardzo zróżnicowany. Dolny odcinek to Noteć swobodnie płynąca. Rzeka o niezbyt silnym nurcie przepływa przez atrakcyjną widokowo dolinę. Większe miejscowości, które napotkamy po drodze, to Santok i Drezdenko. Od miejscowości Krzyż Noteć została skanalizowana. Nurt słabnie, gdyż osłabiają go liczne stopnie wodne. Żeby przepłynąć odcinek Noteci skanalizowanej i część Kanału Bydgoskiego, do skrzyżowania z Kanałem Górnonoteckim musimy pokonać aż 16 śluz. Śluzy powinniśmy uznać za zabytkowe, bowiem są ręcznie napędzane. Nawet ta w Wieleniu, która poddana została dwa lata temu modernizacji, nadal zachowała swój zabytkowy charakter. Nie zmieniono jej napędu na elektryczny. Wymiary wszystkich śluz na tym odcinku szlaku są jednakowe i wynoszą: długość 57, 4m, szerokość 9, 6m. Najniższa głębokość na progu dolnym występuje na śluzie nr 15 Lipica i wynosi 1, 91 m. Całkowity spadek na szlaku Noteci skanalizowanej od śluzy nr 7 Józefinki do śluzy nr 22 Krzyż wynosi około 25 m.
Niewątpliwą atrakcją jest jedyna w Europie śluza ziemna usytuowana przy jazie iglicowym w Krostkowie. Znajduje się ona na północnym odcinku WPW. W ostatnim czasie, przy podwyższonych stanach wody, jaz Krostkowo bywa otwarty i śluzę tę omijamy.
Największe, warte zatrzymania miejscowości na tym szlaku to Wieleń, Czarnków Ujście i Nakło nad Notecią.
Kiedy nasza łódź znajdzie się na najwyższym poziomie Kanału Bydgoskiego (po minięciu śluzy nr 7 Józefinki) mamy do przebycia jedynie 15, 7 km kanału, który z punktu widzenia turysty wodnego też obfituje w atrakcje. Jest to rejon zasiedlony przez liczne dzikie zwierzęta. Można tu spotkać dziki, sarny, orły bieliki, kormorany, nawet bobry, wydry i inne zwierzęta związane z wodą. Podczas ubiegłorocznego rejsu (do Gdańska) mieliśmy niebywałą przygodę. Mniej więcej w połowie drogi między śluzą Józefinki i połączeniem szlaku z Kanałem Górnnoteckim, przed samym dziobem jachtu, którym płynęliśmy, rzucił się do wody spory dzik. Nie brał pod uwagę odległości ani prędkości łodzi. Chciał przepłynąć kanał. Gdyby nie natychmiastowa reakcja sternika, który wrzucił wsteczny bieg, niechybnie byśmy staranowali zwierzę. Żałuję, że nie udało nam się sfotografować tej sytuacji, choć aparaty mamy zawsze gotowe do "strzału" Zdjęcia wyszły nieostre.
Powinniśmy też podziwiać kunszt inżynierski budowniczych kanału, który, mimo że leży w niekorzystnym dla tego typu budowli terenie ma się do dzisiaj dobrze i może stanowić wzór do naśladowania dla wszystkich tych, którzy nie potrafią uszczelnić wałów wzdłuż głównych rzek Polski, narażając tym samym okoliczną ludność na straty związane z powodziami.
Drugi, wschodni odcinek jest też ciekawy turystycznie. Przebiega w bardzo zróżnicowanym terenie. Są to odcinki kanału na przemian ze skanalizowaną Notecią (co ciekawe, Ta droga wodna powstała z powodu konieczności zasilenia Kanału Bydgoskiego wodą). Ma gorsze parametry od odcinka północnego. Najmniejsza szerokość śluzy na tym szlaku wynosi 4, 93 m a najmniejsza długość, to 42 m. Najmniejsza głębokość na dolnym progu zanotowano na śluzie Łochowo i wynosi ona 1, 05m. Cały odcinek liczy 146, 6 km a różnica poziomów między Wartą a Górnym poziomem Kanału Bydgoskiego wynosi 26, 8 m. Pokonujemy tę różnicę za pomocą 12 śluz. Do niedawna jeszcze ta droga wodna była wykorzystywana gospodarczo do zaopatrywania okolicznej ludności w płody rolne i produkty przemysłowe.
Kanał i rzeka Noteć wiją się tu wśród lasów, pól i łąk.. Nawet proste odcinki kanałów potrafią być niezwykle malownicze. Największe mijane miejscowości to: Barcin, Łabiszyn, Pakość Kruszwica i Ślesin. Szlak przebiega przez kilka jezior. Ma też odgałęzienia w postaci Drogi Foluskiej wiodącej z jeziora Wolickiego na południe, oraz Drogi Bronisławskiej, biorącej swój początek z dolnego awanportu śluzy Pakość, niestety, obecnie ten szlak jest niedostępny ze względu na brak możliwości przebycia tamy na j. Pakoskim. Największym i najbardziej atrakcyjnym jeziorem na szlaku jest j. Gopło, zwane Wielkopolskim Morzem. Rozciąga się ono na długości 27, 5 km, a miejscami jego szerokość osiąga 3, 5 km. Nad Gopłem leży miasto Kruszwica. Mysia wieża, pozostałość po zamku Kazimierza Wielkiego, jest najbardziej charakterystycznym punktem na całym szlaku. Usytuowana jest na półwyspie, po zachodniej stronie szlaku i jest widoczna z każdego jego punktu. Ślesin szczyci się Łukiem Napoleona. Budowle tę wzniesiono na cześć Cesarza Francuzów, licząc, że wracając spod Moskwy, będzie musiał przejeżdżać przez to miasto. Napoleon niestety wybrał inny szlak, ale budowla pozostała do dziś i stanowi punkt charakterystyczny, znany każdemu turyście, który odwiedził tę miejscowość.
Kanał Górnonotecki jest zaniedbany. Występują tu liczne przepłycenia i zamulenia. Często widać też zatopione drzewa. Z niektórych śluz nie można wypłynąć, bo górny awanport zasłany jest grubym kożuchem rzęsy wodnej wymieszanej z kołkami i gałęziami. Dojścia do dolnych awanportów są zamulone i zarośnięte roślinnością wodną. Jachty o większym zanurzeniu nie mogą się przez takie przeszkody przedostać. Jest miejsce na Kanale Ślesińskim, gdzie Noteć wpada do kanału. Ujście to jest totalnie zamulone, a administracja, zamiast je odmulić, wyznaczyła bojami wąskie przejście tuż przy samym brzegu. Nasuwa mi się porównanie do drogowców, którzy wiedząc, że jakiś odcinek jezdni jest nierówny, nie naprawiają go, lecz stawiają znak z ograniczeniem prędkości.
Kiedy po minięciu śluzy Morzysław, ostatniej śluzy na szlaku, wypłyniemy na Wartę, znajdziemy się na południowo zachodnim odcinku WPW. Ten odcinek szlaku przebiega w całości rzeką Wartą. Największe miejscowości to: Konin, Śrem, Puszczykowo, Poznań, Oborniki, Wronki, Sieraków, Międzychód, Skwierzyna i ponownie Santok.
Warta płynie licznymi przełomami przez lasy, łąki i pola. Płynie też przez Wielkopolski Park Narodowy. Niewątpliwą atrakcją jest też Dąbrowa Rogalińska i sam Rogalin.
Turysta widzi dziką w swoim charakterze rzekę, gdzie człowiek prawie wcale nie ingeruje w jej bieg. Ta rzeka w istocie nie powinna być dzika. To rzeka zdziczała na skutek wieloletnich zaniedbań w dbałości o jej regulację. Warta straciła swoje walory gospodarcze z powodu całkowitego jej zaniedbania. Pozostawiono tę drogę wodną samej sobie. Bobry, czyniąc swoją powinność, zwaliły duże drzewa w jej nurt, wykopały też liczne nory w usypanych przez człowieka wałach przeciwpowodziowych. Kormorany, swoimi odchodami, spaliły cale połacie nadbrzeżnych drzew. Reszty dokonały wichury i powodzie. Wartę zobaczymy w opłakanym stanie, jako szlak żeglowny, jednak dla łodzi o niskim zanurzeniu, jest ona nadal dostępna i bardzo atrakcyjna turystycznie.
Poznań! Nie wierzcie żadnym przewodnikom wodniackim! Choć jest głównym i największym miastem, przez które przebiega WPW, jest całkowicie pozbawione jakiejkolwiek infrastruktury turystycznej skierowanej do wodniaków. BA! Nie ma nawet pomostu przy którym można by się zatrzymać!
Poznania nie da się ominąć. Trudno, trzeba przez Poznań przepłynąć, najlepiej dociskając nieco manetkę, żeby zrobić to jak najszybciej. Myli się ten, kto pomyśli, że tu będzie mógł zaopatrzyć się w potrzebne wodnemu turyście rzeczy: prąd, wodę, wiktuały, paliwo, że będzie mógł oddać ścieki ze zbiornika.
W Poznaniu Wartę "zabetonowano". Nie ma miejsca na jej brzegu, by dogodnie cumować. Poznań wstydzi się tego, że przez sam środek tego miasta płynie rzeka. Poznań odwrócił się od niej i choć w swoim mieście organizuje targi wodniackie, na których właśnie jesteśmy, nie widzi potrzeby wykorzystania potencjału gospodarczego i turystycznego, a także walorów estetycznych i wypoczynkowych, jakie niesie Warta. Pozostałość po porcie żeglugi śródlądowej jest opuszczona i w najwyższym stopniu zaniedbana.
Za Poznaniem, na prawym brzegu pojawiają się dwie rury o znacznej średnicy, z których wpływają do Warty ŚCIEKI!!!. Od tego, miejsca przez kolejne sześć kilometrów płynie się mając wrażenie, że przemieszcza się się w szambie. Odór cieczy nazywanej tu także Wartą jest przeokropny! Pytam: Gdzie są ekolodzy? (którzy najczęściej za zanieczyszczenie wód obwiniają żeglugę - przyp. red.)
Na szczęście po sześciu kilometrach zapach się neutralizuje, ale świadomość brudnej wody pozostaje aż do ujścia Warty do Odry.
Na przeciwstawnym biegunie tego opisu leżą miasta Bydgoszcz i Gorzów. Wprawdzie nie leżą one na pętli, lecz w niewielkiej od niej odległości. Warto "nadłożyć drogi" by je zobaczyć. Oba miasta leżą nad brzegami rzek, których się nie wstydzą, przeciwnie, to miasta "odwrócone twarzami ku wodzie" Obydwa mają świetnie zagospodarowane brzegi, które z wody prezentują się okazale i co tu mówić pięknie! Wprawdzie i w Bydgoszczy i w Gorzowie brakuje jeszcze prawdziwych marin turystycznych usytuowanych blisko centrum, ale już wiemy, że ten stan ma się niebawem zmienić. W Bydgoszczy jest marina przy śluzie Okole na Kanale Bydgoskim. Tę lokalizację uważamy za niezbyt szczęśliwą. Gorzów na razie nie może pochwalić się nawet dogodnym pomostem do cumowania. Podobno w 2011 ma być oddana do użytku, obecnie budowana, nowa, prywatna marina. Życzymy sukcesów.
Kiedy na przełomie czerwca i lipca tego roku płynąłem Kucykiem w Rejsie Dobrej Nadziei, organizowanej przez Towarzystwo Entuzjastów Żeglugi Śródlądowej akcji, w obronie infrastruktury żeglugowej i przeciwpowodziowej, z konieczności wybrałem rejs po WPW. Powodem były panujące powodzie na głównych rzekach Polski. Nie zdawałem sobie do końca sprawy, że ten sztuczny twór, stworzony przez człowieka może dać tyle radości wodnemu turyście. Mimo poważnych mankamentów takich jak brak miejsca, gdzie można oddać śmieci czy nieczystości z toalety, z powodu istnienia nielicznych miejsc, gdzie można skorzystać z prądu i wody i niemal całkowitemu braku miejsc, gdzie można skorzystać z prawdziwej toalety i łazienki, rejs ten uważam za udany.
Największym walorem WPW jest przyroda i powszechna na tej trasie życzliwość ludzka. Wszędzie widzi się ludzi mających uśmiech na twarzach i chętnie niosących pomoc turystom. Przykład: W Barcinie, kiedy skończyła nam się woda pitna, a na przystani (mimo że w przewodniku podano możliwość zatankowania wody) nie mogłem tego zrobić, bowiem przystani w tym mieście po prostu nie było! Podszedłem do pierwszych napotkanych ludzi i poprosiłem o wodę. Natychmiast, jedna z osób, zaprosiła mnie do swojego, w pobliżu stojącego domu, gdzie mogłem nabrać tyle wody ile chciałem. Przy tym pytała, czy mogłaby nam w czymś jeszcze pomóc. Na odchodne życzyła nam miłego wypoczynku i pomachała, kiedy odpływaliśmy.
Nie wiem gdzie i kiedy zasłyszałem zadanie na temat napojów energetyzujących:
podobno mają trzy składniki - cukier, woda i... marketing! Właśnie, marketing!
Teraz chciałbym sparafrazować to zdanie i powiem:
Mazury, na które wszyscy Polacy "walą" latem tłumnie, składają się z wody, powietrza, słońca, wiatru i nade wszystko z MARKETINGU!!!
WPW, choć posiada podobne walory, jest niedoinwestowana, zaniedbana i opuszczona, także niedoceniona.
Stworzyło się w sprawie pętli tak zwane "błędne koło". Administratorzy szlaku tłumaczą się, że nie dbają o niego, bo nikt nie pływa, a turyści mówią: "Nie pływamy, bo szlak jest zaniedbany" Kto ma rację? Myli się ten, kto myśli, że to pytanie z rzędu: co było pierwsze: jajko, czy kura?
Proszę Państwa! Pomyślmy, czy wybierzemy się na wycieczkę po regionie, który nie ma żadnych dróg, czy zechcemy jeździć po bezdrożach i kartofliskach? Taki urlop wybiorą ci. Którzy lubią sporty ekstremalne. Normalni turyści pojadą tam, gdzie są normalne, dostępne dla samochodów drogi. Tak jest i z drogami wodnymi. Jeśli administratorzy o nie zadbają i dołożą wszelkich starań, żeby były dobrze utrzymane, stworzą dogodne warunki dla potencjalnych bywalców, wyposażając szlaki w odpowiednią infrastrukturę, gwarantuję, że wówczas pojawią się tam turyści kochający spokój, ciszę i wygodę.
Do czego potrzebna nam ta promocja? Potrzebna, bo o istnieniu WPW pewnie nie wiedzą nawet wszyscy turyści motorowodni, nie mówiąc już nawet o żeglarzach czy kajakarzach, tymczasem uważam, że żaden szanujący się motorowodniak, a nawet żeglarz, nie powinien się nawet przyznawać do tego, że nie przepłynął WPW. Jeśli rzeczywiście dotąd tego nie zrobił, powinien to uczynić jak najszybciej!
Dla kajakarzy, szlak ten, choć łatwy, jest mniej atrakcyjny ze względu na to, że z kajaka mniej widać, niż z większych jachtów.
Jeśli chodzi o zachodnich turystów, pewnie nie zobaczymy ich szybko na naszej pętli. Dlaczego?
Zachodni turyści, choć mają dogodne połączenie z Odrą, a przez nią z Wartą i dalej z WPW, niechętnie przypływają swoimi jachtami do nas, bowiem przyzwyczajeni są do pewnego minimum standardu turystycznego, które stanowią: strzeżony pomost, do którego można przycumować (łodzie naszych zachodnich sąsiadów to domy na wodzie. Kosztowne i dobrze wyposażone jachty) nikt z nich nie chce ryzykować stawiania jachtu przy betonowym kub kamiennym nabrzeżu w dzikim i niedostępnym miejscu.
Następnym niezbędnym medium jest prąd. Prąd ułatwia przetrzymywanie produktów żywnościowych (lodówka) i pozwala na doładowanie baterii. Na niektórych jachtach zachodnich turystów są zainstalowane tylko kuchenki elektryczne, więc tamci turyści nie korzystają z butli gazowych. Niektóre jachty mają też zainstalowane elektryczne ogrzewanie wnętrza, z którego korzysta się podczas chłodnych nocy.
Woda. Każdy jacht zaopatrzony jest w zbiornik z wodą pitną i użytkową. Korzysta się z niej w trakcie rejsu i trzeba ją stale uzupełniać. Zachodni turyści kochają luksus i obce są im nasze siermiężne standardy.
Toaleta i łazienka z prysznicem, to u nich podstawowe urządzenia na przystaniach. Nikomu nie przychodzi do głowy załatwiać potrzeby fizjologicznej gdzieś pod krzakiem.
Na zachodzie, wypoczęty i wykąpany turysta zamyka swój jacht i zostawia go POD DOZOREM BOOSMANA w strzeżonej, zamkniętej dla osób postronnych marinie. Idzie zwiedzać okolicę i zostawia tam swoje euro. U nas ma co oglądać! Niestety obawia się o swój jacht i nie pozostawi go "uwiązanego do bezpańskiego kołka" przy niedostępnym brzegu.
Nie! Do nas zachodni turyści nie przyjadą, mimo szumu medialnego wokół E-70 i innych tego rodzaju informacji. Owszem, ktoś da się nabrać raz, ale potem rozpowie wszystkim przyjaciołom i rodzinie, że w Polsce jest niedobrze, że nie ma gdzie cumować, gdzie się umyć i gdzie się załatwić, że w Polsce nie można opróżnić zbiornika z nieczystościami, że nie da się ugotować obiadu i podczas postoju rozmrażają się lodówki, bo nie ma gdzie podłączyć się do prądu. Ludzie, owszem są mili i chętnie pomagają, ale to nie zastąpi komercyjnej usługi.
Taką niepochlebną opinię na temat WPW przekazują sobie nawzajem zachodni turyści, Ba! oni się nawzajem ostrzegają! A my? My mamy podobne zdanie, ale w naszych portfelach są złotówki, nie euro, z nami (nie wiadomo dlaczego) nikt nie chce się liczyć, a przecież coraz więcej osób w Polsce osiąga stan zamożności, równy stanowi zachodniego turysty...
Proszę Państwa Widzę jednak światełko w tunelu! Od pewnego czasu widać ożywienie wokół WPW. Powstają nowe przystanie na Warcie, czy nad brzegami Noteci. Oferują nadal niewiele i w bardzo niskim standardzie. Jest tam zwykle jakiś pomościk, wiata, miejsce na ognisko, czasem jakiś worek na śmieci. W bardziej "ekskluzywnych" przystaniach, chętnie zwanych przez ich właścicieli "marinami" są nawet "sławojki" To wyraz nadzwyczajnego luksusu! Niektóre dają też możliwość skorzystania z prądu i wody. Nie bądźmy malkontentami! Od czegoś trzeba zacząć! Niech to będą właśnie choćby takie "mariny", ale co dwadzieścia, trzydzieści kilometrów i to na całej pętli! Tymczasem prawdziwe mariny już są. Spróbuję je wyliczyć.
Najbardziej zasługującymi na to mianą są marina LOK w Kruszwicy o nazwie POPIEL i Najnowsze "cacuszko", marina w Ślesinie (nawiasem mówiąc, Ślesin dołączył do miast zwróconych twarzą do wody -gratulacje dla włodarzy tego miasta!).
Nie sposób nie wspomnieć o profesjonalnej marinie "Ląd" na Warcie. W Skwierzynie jest przystań przy hotelu. Można korzystać z urządzeń hotelowych, ale stoi się w nurcie. Marina w Santoku ma wszystko, co potrzebne jest turyście, brak jej tylko wygodnych dla jachtów pomostów. Obecnie istniejące, służyć mogą raczej dużym jednostkom. Przystanie mające uboższą ofertę, to: przystań w Pyzdrach. Pomost imponujący, ale nie mam informacji na temat pozostałej infrastruktury.
Płynąc dalej Wartą, widzimy po drodze niewielkie przystanie prywatne. Nawet nie wiemy co oferują. Przystań w Śremie. Bez pomostu. Przystań w Stobnicy i Chorzępowie. Oferta, uboga, ale da się skorzystać. Oborniki, Wronki, Sieraków, Międzychód mają miejsca gdzie można przycumować, ale raczej nie zostawiał bym tam jachtu bez dozoru.
Na odcinku od Santoka do Czarnkowa nie spotkamy właściwie żadnej przystani, choć np. w Drezdenku, w parku są nawet pachołki do cumowania i jedna szafka energetyczna, tylko z kim rozmawiać w sprawie przyłączenia się do prądu?
Czarnków. Są miejsca do cumowania, na razie też jeszcze bez dozoru, ale wszystko wskazuje na to, że niebawem to się zmieni.
Ujście. Jest tam wygodny pomost do cumowania, skąd blisko do centrum miejscowości. Poza pomostem jednak brak jakiejkolwiek infrastruktury.
W Nakle też ciasno, za to ma się pełne zrozumienie, gdyż cumować można w przystani Szkoły Żeglugi Śródlądowej, a kpt. Grzegorz Nadolny jest osobą bardzo przyjazną wodniakom. Chodzą słuchy, że na przeciwnym brzegu Noteci, miasto buduje marinę turystyczną.
Postój przy śluzie w Łabiszynie. Jest tam specjalnie wydzielone dla turystów miejsce do cumowania Można tam oddać śmieci, pozbyć się nieczystości z toalety chemicznej, skorzystać z toalety typu "sławojka" (ale murowanej), można podłączyć się do prądu i rozbić namiot na polu namiotowym. Jest tam także wiata i miejsce na ognisko. Mieszkający w budynku śluzy ludzie są niezwykle uczynni i przyjaźni. Chętnie, bezinteresownie służą jako przewodnicy po Łabiszynie.
To by był chyba koniec mojej wyliczanki. Szkoda! Sami Państwo widzą, że trochę zbyt rzadko rozmieszczone są te przystanie.
Ponieważ na omawianym przez nas szlaku jest aż tyle śluz - dokładnie 28, chętnie bym widział, żeby na każdej z nich urządzone było takie wygodne miejsce do cumowania dla jachtów jak w Łabiszynie. Nie potrzebne są zaraz wielkie nakłady pieniężne. Wystarczy kabina TOI-TOI, kosz na śmieci, kran z wężem (do uzupełnienia zbiornika z wodą na jachcie) i ze cztery gniazdka dające napięcie 230V. Tę uwagę dedykuję dyrekcji RZGW Poznań, administratorowi tych wód. Nie widzę przeszkód w ustaleniu odpłatności za korzystanie z prądu i wody. Wystarczy ustalenie korzystnego dla obu stron ryczałtu. Turyści będą Wam bardzo wdzięczni.
Postuluję też danie możliwości jednokrotnej opłaty za śluzy, na początku deklarowanego odcinka. Dla przykładu: Na śluzie Krzyż płacę za śluzy od numeru 22 do numeru 7). Jeśli przekroczę limit czasu śluzowania w niższej taryfie, będę musiał poczekać do następnego dnia, lub dopłacać różnicę już indywidualnie na każdej śluzie. Prosty zabieg, a jakże ułatwiający życie turystom!
Zapyta ktoś: -Jaki sens ma takie niespieszne (niemal z szybkością piechura) przemieszczanie się w tak dzikim ternie. Otóż ma to sens, bowiem przybliża człowieka do natury, i stanowi odskocznię od stresów życia codziennego. Na urlopie spędzonym na łodzi, stateczku, kajaku, czas zwalnia bieg. Tu zamiast codziennego, trapiącego nas nieustannie stresu, wydzieli się nam hormon endorfiny. Poczujemy się szczęśliwi. Podczas takiego niespiesznego płynięcia, będziemy mieli czas na kontemplowanie piękna mijanego krajobrazu, na zrobienie ciekawego zdjęcia przyrodniczego, na napawanie się zapachami łąk i okolicznych lasów, na posłuchanie słowiczych treli, Będziemy mogli skorzystać z kąpieli w czystej wodzie, czy opalić swoje ciało kładąc się na pokładzie, wreszcie spotkamy się z wyjątkowymi ludźmi, którzy zasiedlają ten region. Odetchniemy ze spokojem i znajdziemy czas by pomyśleć o sobie, by porozmawiać z bliskimi. Tu z całą pewnością uda się nam wyciszyć.
Niekoniecznie trzeba być właścicielem jachtu, żeby móc spędzić na tym akwenie niezapomniany urlop. Pojawiają się firmy czarterujące jachty lub oferujące miejsca w kabinach statków turystycznych.
Na razie znam dwie firmy oferujące czarter jednostek motorowych na tych akwenach.
1/ Statek turystyczny "Marzenie Admirała" oferujący luksusowy urlop na swoim pokładzie dla ośmiu osób, ze skipperem.
http://www.marzenieadmirala.pl/
2/ Jacht motorowy, "Naszapasja" oferujący czartery dla pięciu osób -także ze skipperem
http://www.zegluganawarcie.pl/
Czekamy na więcej tego rodzaju ofert. Liczymy na oddźwięk ze strony gmin położonych nad brzegami rzek i kanałów składających się na WPW.
Po Gople pływa statek wycieczkowy "Rusałka" a po jeziorach ślesińskich statek "Pawełek".
Odbywają one godzinne lub kilkugodzinne rejsy wycieczkowe po tych akwenach.
Zachęcam do spędzania wolnego czasu na WPW, To naprawdę piękne miejsce na ziemi, na naszej, polskiej ziemi! Tu nie będziemy musieli się martwić o upadłość biura podróży. Ze spokojem będziemy mogli oddać się wypoczynkowi, pozostawiając za rufą statku nasze zmartwienia i troski dnia codziennego.
03 października 2010r, w Ślesinie, powstało stowarzyszenie zwykłe poz nazwą Towarzystwo Entuzjastów Wielkiej Pętli Wielkopolskiej. Postawiło sobie ono za cel propagowanie pętli, jako alternatywy dla Mazur. Tu cytat z aktu założycielskiego Towarzystwa:
Celem Stowarzyszenia jest poznawanie walorów turystycznych i żeglugowych
oraz promowanie wód tworzących WPW i terenów przyległych do szlaków żeglugowych oraz promowanie żeglugi i turystyki w rejonie Wielkiej Pętli. Stowarzyszenie jest otwarte dla wszystkich miłośników WPW, którzy identyfikują się z celami Stowarzyszenia.
Stowarzyszenie będzie współdziałało ze wszystkimi podmiotami życia publicznego, które jako swój cel, będą wskazywały promocję terenów WPW.
Chcemy zgłębiać wiedzę na temat walorów tego miejsca i będziemy wszelkimi możliwymi sposobami starali się tę wiedzę Państwu przybliżyć. Będziemy też starali się koordynować wszelkie akcje, podejmowane na rzecz pętli. Informować o wszelkich imprezach, odbywających się w terenie związanym bezpośrednio z pętlą.
Naszą "tubą", ma być portal "Żegluga Śródlądowa Wczoraj, dziś i jutro" (www.zegluga-rzeczna.pl) zwany także "Wirtualnym Statkiem" Statek ten dowodzony jest przez Kapitana Andrzeja Podgórskiego, który jest także sygnatariuszem nowo powstałego stowarzyszenia.
Towarzystwo Miłośników WPW będzie miało tam swoją "kajutę", a władzę w owej kajucie sprawował będzie wybrany przez członków-założycieli, Kolega Włodzimierz Klimczak. Siedzibą Towarzystwa jest statek turystyczny "Marzenie Admirała", który z całą pewnością widywać będziecie na wodach pętli.
Udostępnij:
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się by zagłosować.
Żadne komentarze nie zostały dodane.