Kalendarze żeglugowe 2009
Recenzja tegorocznych kalendarzy żeglugowych dokonana przez kmdr Adama Reszkę.
Dzięki uprzejmości mojego Wiślanego Idola i Przyjaciela kpt.ż.ś. Witka Łożewskiego – wiceprezesa ZPAŚ, stałem się posiadaczem dwóch kalendarzy na rok 2009, poświęconych żegludze śródlądowej. Ponieważ są to jedyne, znane mi kalendarze ścienne związane z naszą profesją ściśle rzeczną, pozwalam sobie na ich zrecenzowanie.
Pierwszy z nich poświęcony statkom historycznym zatytułowany "Tylnokołowce", opracowany został przez dwóch miłośników żeglugi "śródziemnej" i jej historii, Waldka "Valdemarasa" Danielewicza z Gdańska i Franciszka Manikowskiego z Bydgoszczy. Jest to już drugi ich kalendarz, po ubiegłorocznym, udanym pt. "Bocznokołowce". Autorzy zaprezentowali nam unikatowy materiał fotograficzny, lokując 12 zdjęć statków na kartach poszczególnych miesięcy roku 2009.
Na odwrocie każdej karty umieszczono starannie opracowane opisy techniczno-nawigacyjne poszczególnych jednostek, oraz zdjęcia dodatkowe, obrazujące ich pracę. Między zdjęciami głównymi na awersach a kalendarium poszczególnych miesięcy, zadali sobie autorzy trud umieszczenia rzędu ozdobników, w postaci rysunków knag, polerów, półkluz, kotwic, wind i kół sterowych, co w sposób oczywisty upiększa każdą stronę.
Teksty opisów na rewersach mają charakter niejednolity. Szczególnie irytującą jest maniera żywcem zaczerpnięta z bajek dla dzieci, gdzie statek opowiada o sobie w pierwszej osobie, czego w przyszłości autorzy powinni unikać. Na "lutowym" awersie imponująco prezentuje się tylnokołowiec "Gopło" w śluzie, podobnie jak zdjęcia dodatkowe na rewersie. Statek ten często spotykałem na szlaku, kiedy holował barki między Gdańskiem a Płockiem, jak również "Drwęcę" i "Malborka". Na "czerwcowej" karcie Autorzy byli uprzejmi zamieścić moją fotografię "Drwęcy" z profilu, natomiast na "pażdziernikowej" na odwrocie również moje zdjęcie "Malborka", holującego trzy barki w "ladze". Warto zwrócić uwagę, że jest to jedno z nielicznych, unikatowych zdjęć wiślanego holu szybkiego "po dole".
W opisie "Malborka" zwrócili Autorzy uwagę na niezastąpioną żadnym urządzeniem pogłębiarskim rolę tylnokołowców w "dorabianiu" wody na wiślanych przemiałach, z czym radziły sobie doskonale, z łatwością zrzucając tworzący wypłycenie rumosz w postaci miałkiego piasku. Pół wieku temu taką ciągłą pracę wykonywał na szlaku Warszawa-Płock tylnokołowiec "Smolka" z Rejonu Dróg Wodnych Warszawa, ze stałym miejscem bazowym w Porcie Czerniakowskim. Po jego przejściu tej trasy, kursowe statki pasażerskie z linii Warszawa-Gdańsk, przez dwa tygodnie miały zapewnioną wodę żeglowną. Kochaliśmy za to ten statek! Po obejrzeniu kalendarza, ogarnęła mnie nostalgiczna tęsknota za tymi czasami, gdzie na Wiśle królowały niezastąpione parowce kołowe i smutek z powodu ich odejścia do niebytu.
Drugi kalendarz 2009 z chwytliwym mottem "od morza do gór" stanowi element promocyjny dwóch firm, pierwsza to: "Zakład Wydobycia Kruszywa "WIR-BUD" Witold Łożewski" i druga "Transport Ponadgabarytowy Wisła-Flis Beata Łożewska", obie z Bydgoszczy-Fordonu. W treści kalendarza nie znajdziemy fotografii reklamowych firmy "Wir-Bud", zdominowanej przez 12 fotek firmy Wisła-Flis.
Z pewną satysfakcją zauważyłem, że na karcie "listopadowej" znalazł się zestaw moich zdjęć z przejścia długodystansowego holu ciężkiego zbiorników na piwo pod mostem Gdańskim w Warszawie (km 515,40), z miejscem załadunku w Gdyni i wyładunkiem w Sandomierzu. Zauważalnym mankamentem rzeczonego kalendarza, jakim jest brak opisów poszczególnych zdjęć najwyższej jakości, na czym traci promocyjna wymowa zamieszczonego materiału.
Fotografie te dają wyobrażenie o możliwościach przewozowych firm armatorskich, ze szczególnym uwzględnieniem elementów przekraczających swymi gabarytami możliwości ich przewozu drogami lądowymi lub koleją. Na pierwszym od góry zdjęciu na stronie zbiorczej okładki, zamieszczono zestaw promów W-2 holowany przez "bombowiec" WARTA, dochodzący do Mostu Gdańskiego w Warszawie, pchający przed sobą dodatkowo ponton logistyczny z 30. tonami oleju napędowego, smarami, 5. tonami wody spożywczo-gospodarczej, agregatem prądotwórczym, wysoko wydajną pompą na wypadek przebicia kadłuba i innymi urządzeniami technicznymi. Bez tego pontonu kpt. Łożewski nie mógłby po drodze liczyć na bunkier oleju napędowego i zaopatrzenie w wodę, ponieważ jedynym punktem czerpalnym wody pitnej na trasie Gdańsk-Sandomierz jest punkt czerpalny na cumowisku tego armatora niżej mostu w Fordonie – brzeg lewy, km 775. Zestaw ten był pchany pomocniczo przez drugi, niewidoczny na zdjęciu "bombowiec" NAREW, widoczny na zdjęciu "listopadowym".
Udostępnij:
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się by zagłosować.
Kliknij przycisk `Akceptuję`, aby ukryć ten pasek. Jeśli będziesz nadal korzystać z witryny bez podjęcia żadnych działań, założymy, że i tak zgadzasz się z naszą polityką prywatności. Przeczytaj informacje o używanych przez nas Cookies