O nie! Gdzie jest JavaScript?
Twoja przeglądarka internetowa nie ma włączonej obsługi JavaScript lub nie obsługuje JavaScript. Proszę włączyć JavaScript w przeglądarce internetowej, aby poprawnie wyświetlić tę witrynę, lub zaktualizować do przeglądarki internetowej, która obsługuje JavaScript.
Artykuły

Europejskie Centrum Szkolenia kadr żeglugowych w Duisburgu

Polskie żeglugowe szkolnictwo zawodowe pozostało w "blokach startowych" poprzedniego systemu. Nie zmieniono prawie nic, a w niektórych wypadkach po prostu zlikwidowano szkoły, np. wrocławskie TŻŚ.

Jesteśmy od prawie 4 lat w Unii Europejskiej.Dla polskiej żeglugi śródlądowej są to pozytywne lata. Zniesione zostały bariery ograniczające swobodne przewożenie ładunków po całej Europie.Dla wielu armatorów był to ratunek "na przeżycie" i pozostanie na rynku ponieważ na polskich drogach wodnych trudno zarabiać na przysłowiowy "chleb z masłem".

Ukazały się też pewne problemy nazywane przez naszych kolegów "szykanami ". Chodzi o kontrole policyjne i szczegółowe egzekwowanie przepisów. W wielu wypadkach polskie przepisy i dokumenty żeglugowe są inne niż w UE. Nie możemy jednak liczyć na to, że Unia będzie "równała w dół" i uznawała lokalne polskie (moim zdanie niewłaściwe) przepisy i dokumenty. To Polska musi zmienić je zgodnie z wymaganiami Unii.

Chodzi tutaj przede wszystkim o:

1. świadectwa zdolności żeglugowej (wzór europejski)
2. książki służby pokładowej (brak rubryki "Ren")
3. dzinniki jazdy (systemy A1, A2, B i skład załogi)
4. patenty (głupota z ograniczeniami mocy maszyn)

Wystarczy zrobić dokładne tłumaczenia dokumentów unijnych, a nie kombinować jak "koń pod górę" w tworzeniu własnych i do tego błędnych wzorów dokumentów i uprawnień.

Polskie żeglugowe szkolnictwo zawodowe pozostało w "blokach startowych" poprzedniego systemu.Nie zmieniono prawie nic a w niektórych wypadkach po prostu zlikwidowano szkoły, np. wrocławskie TŻŚ. Czym to może grozić w przyszłości ?

Oczywiście wszyscy wiemy, że w pewnym momencie zabraknie wykwalifikowanych kadr w tym zawodzie. Jest bardzo modnym i pożądanym przez rodziców faktem, aby ich dzieci zdobyły wykształcenie koniecznie na wysokim - czyli magisterskim czy chociaż inżynierskim poziomie. Jednak zapominamy, że prawdziwych fachowców czyli dobrych rzemieślników już w tej chwili na rynku prawie nie ma.

Kim więc jest a raczej powinien być marynarz żeglugi śródlądowej? To właśnie jest wysoko wykwalifikowany rzemieślnik! Jak w mało którym zawodzie o podjęciu w nim pracy i dalszym awansie decyduje przede wszystkim wiedza praktyczna i doświadczenie. Wiedza teoretyczna jest jej niezbędnym uzupełnieniem a nie na odwrót.

Pisząc na temat szkolnictwa zawodowego dla żeglugi śródlądowej musimy brać pod uwagę dwa aspekty:

1. narodowe zapotrzebowanie na takie kadry (bo szkolić dla innych nie ma ekonomicznego uzasadnienia)
2. możliwości praktycznego szkolenia (bo teoretycznie można to robić w każdym miejscu)

ad 1. w dzisiejszych czasach szkolenie jest bardzo kosztowne i "eksport kadry na Zachód" - jak to robi szkoła w Nakle - jest uzasadniony tylko wtedy, jeżeli pieniądze na ten cel pozyskiwane są z Unii.
ad.2. usytuowanie szkoły we Wrocławiu, gdzie były 60-letnie tradycje szkolenia w tym zawodzie są bardzo zasadne ze względu na obecną tam infrastrukturę.

Jednakże dla szkolenia praktycznego nie ma wielkiego znaczenia czy szkoła jest we Wrocławiu, Koźlu czy Szczecinie, bo odbywa się ono na statkach przemieszczających się praktycznie po całej Europie.

Na dzień dzisiejszy i dzisiejsze zapotrzebowanie oraz stan polskiej floty - nie potrzeba w tym zawodzie inżynierów czy nawet techników (oczywiście w przyszłości takie wymagania będą stawiane), ale potrzeba dobrych rzemieślników. Tak jest to rozwiązane w wielu krajach zachodniej Europy. Posłużę się tu oczywiście przykładem niemieckim z prostego powodu:

1. mieszkam tutaj i pracuję od 20 lat
2. pracowałem przez 12 lat w firmie, która szkoliła i szkoli do dzisiaj adeptów sztuki żeglugowej
3. w końcu to nasi najbliżsi sąsiedzi o doskonale rozwiniętej sieci dróg wodnych i wielkiej flocie rzecznej.

Niemiecki system ogólnego szkolenia zawodowego nie praktykowany jest w Polsce bo jest tutaj po prostu nieznany. Jest to system tak na poziomie zawodowym jak i technicznym, a również i wyższym.

Po ukończeniu obowiązkowej szkoły powszechnej ( 10-cio latki ) w wieku 16 lat uczeń ma możliwość samodzielnego wyboru lub kierowany jest przez szkołę do dalsze nauki w zawodzie, lub teoretycznego zdobywania wiedzy zdając maturę i kontynuując dalej swoje wykształcenie. Do zawodowych szkół żeglugi śródlądowej trafiają absolwenci szkoły powszechnej (Real lub Hauptschule) mając ukończone 16 lat. Do tych szkół kierowani są przez Urzędy Pracy ( Agentur für Arbeit ), które dysponują konkretnymi zapotrzebowaniami szkoleniowymi lub poprzez swoje rodzinne koligacje, np. do ojca lub wujka posiadającego własny statek.

No właśnie: co to ma wspólnego ze statkiem ? Ano ma bo do szkoły można się jedynie dostać jak otrzyma się wcześniej miejsce szkolenia (praktyki) na konkretnej jednostce lub w firmie armatorskiej. Należy najpierw podpisać umowę szkoleniową z konkretnym armatorem, a dopiero później zgłosić się do jednej ze szkół żeglugi istniejących w Niemczech. Przetrwały dwa takie ośrodki szkolenia (kiedyś było ich więcej) w Duisburgu nad Renem i w Schönebecku nad Łabą.

Pozwolę sobie przedstawić tą pierwszą mającą 59 lat "der Schiffer-Berufskollegs RHEIN" szkołę założoną 5-go września 1949 r. w Duisuburgu (wrocławska obchodziła w ubiegłym roku 60-lecie). Jednak tradycje szkolenia zawodowego w Niemczech są wiele starsze, bo pierwsza szkoła "die Stromschifferberufsschule in Ruhrort" założona została w Duisburgu już 1892 r. Mieści się ona obecnie w dzielnicy Duisburg-Homberg, Bürgermeister-Wendel-Platz 1 i składa się z kompleksu budynków z nowocześnie wyposażonymi gabinatami oraz statku szkolnego "Rhein", który przycumowany jest na stałe w porcie Homberg.

Kolegium szkoły składa się z 12 etatowych nauczycieli i kilkunastu dochodzących docentów specjalistów najwyższej klasy związanych z żeglugą śródlądową tego największego portu rzecznego w Europie. Statek szkolny "Rhein" posiada pełną załogę pełniącą na nim całodobowe wachty. Oprócz kabin mieszkalnych dla ponad 100 praktykantów i zaplecza socjalnego z dużą stołówką znajdują się na nim sale dydaktyczne i warsztaty szkolne.Posiadają (ESD) Europejskie Centrum Bezpieczeństwa (Europäische Sicherheitszentrum Duisburg). Jest tam min. model tankowca prawie rzeczywistych wymiarów, na którym trenuje się akcje ratownicze. Drugi model statku znajduje się na otwartej przestrzeni i ćwiczy się na nim akcje gaszenia rzeczywistego pożaru. Innym bardzo ciekawym gabinetem jest symulator radarowy.Powstał on w 1992 roku kosztem 2,5 miliona DM.Pozwala na trening radarowego prowadzenia statku po prawie 200 km odcinku Renu dokładnie pokazującym sytuacje nawigacyjną na ekranach symulatorów.Korzystają z tego systemu nie tylko uczniowie szkoły, ale również dorośli kandydaci uzupełniający swoje uprawnienia radarowe.

Zacytuję fragment "wolnego" tłumaczenia artykułu pt. "99 Auszubildende auf dem Schulschiff 'Rhein' " - czyli "99 praktykantów na statku szkolnym 'Ren' " z miesięcznika "Binnenschifffart:

- "Po przerwie zimowej 7-go stycznia 2008 roku rozpoczęło się w szkole Schiffer-Berufskollegs RHEIN 3-miesięczne szkolenie w zawodzie żegluga śródlądowa. Kapitan statku Lothar Barth i dyrektor szkoły Günter Portman powitali kolejny już 231 zawodowy semestr dla 99 praktykantów w tym 8 dziewczyn z federalnych krajów związkowych i Szwjcarii, którzy zamieszkali na statku szkolnym "Rhein" zacumowanym w porcie miejskim Duisburg-Homberg. Na tym pływającym ośrodku szkoleń zawodowych, którego właścicielem jest Związek Pracodawców niemieckiej żeglugi śródlądowej ( oprócz normalnej nauki odbywają się tutaj również kursy uzupełniające na patenty reńskie, ADNR, radarowe i radiowe ) przez 3 miesiące uczniowie będą mieszkali wspólnie ( jak w internacie polskich szkół ) i chodzili do znajdującej się w pobliżu szkoły żeglugi (Schiffer-Berufskolleg "RHEIN").

W nauce zawodu marynarza żeglugi śródlądowej oprócz praktycznego szkolenia na pływających statkach jest również przewidziany kilkumiesięczny kompaktowy teoretyczny program nauczania. Każdego roku uczniowie spotykają na 3 miesięcznym bloku semestralnym w Duisburgu. Ten kilkumiesięczny wspólny pobyt na burcie statku szkolnego zawiązuje wśród uczniów przyjaźnie, które trwają niekiedy przez całe ich późniejsze życie zawodowe "-.

Oczywiście za pobyt na statku szkolnym ( całodzienne wyżywienie i skrypty oraz materiały ) i blok szkolenia zawodowego należy zapłacić. Pierwszy "blok" semestralny jest najdroższy bo wówczas praktykanci dostają najwięcej materiałów i wynosi około 1800 euro.Kolejne dwa "bloki" to jakieś 1600 euro. Uczniowie muszą zapłacić za to z własnych oszczędności jakie powinni odkładać z wynagrodzenia za pracę w czasie praktyk zawodowych na statkach żeglugi śródlądowej lub płacą za nich armatorzy.

Umowa o nauce zawodu podpisywana z armatorami przyznaje im normalne wynagrodzenie, które miesięcznie brutto wynosi:

w pierwszym roku nauki - 808,00 euro*
w drugim roku nauki - 924 ,57 euro*
w trzecim roku nauki - 1.042,30 euro*

Przeliczając to na trzy-letni program praktycznego i teoretycznego nauczania wynosi około 25 tys. euro .....a w wielu wypadkach jeszcze więcej.

Widać z tego wyliczenia, że wykształcenie marynarza żeglugi śródlądowej nie jest w Niemczech tanie. Jednak armatorzy otrzymują całkowity zwrot kosztów poniesionych na utrzymanie praktykantów z budżetu federalnego, który ma specjalnie utworzony fundusz szkoleniowy. W ubiegłym roku fundusz ten wyniósł około 1,8 mln. euro. Muszą oni jednak złożyć specjalny wniosek szkoleniowy do Wasser- und Schifffahrtsdirektion West na podstawie którego przyznawana jest dotacja szkoleniowa.

Zatrudniony na podstawie umowy o nauce zawodu Schiffsjunge ( chłopiec okrętowy czyli praktykant ) albo Schiffsmädchen otrzymują natychmiast "Schifferdienstbuch" (książkę służby pokładowej) oraz "Bordbuch" (dzienniczek praktykanta), który muszą regularnie prowadzić.Bez książki służby pokładowej nie mają prawa wstępu na statek.

Obejmuje on 55 obowiązkowych tematycznie zagadnień, które muszą w ciągu 3 letniego pobytu na statku (w sumie min. 18 miesięcy) opisać w swoim dzienniku. Raz w miesiącu kapitan statku ma obowiązek sprawdzenia i podpisania tego dokumentu, a przed rozpoczęciem teoretycznego bloku szkoleniowego sprawdza to i podpisuje inspektor statkowy lub armator. (Sygnalizowano nam w ubiegłym roku, że praktykanci ze szkoły w Nakle mieli kłopty w Urzędzie Żeglugi w Bydgoszczy z wyrobieniem polskiej książeczki służby pokładowej ????? )

Uczniowie-praktykanci szkoły żeglugi "Rhein" swój końcowy egzamin składają przed Komisją Izby Przemysłowo-Handlowej lub Rzemieślniczej (Prüfungsausschüssen der Industrie- und Handelskammer bzw. der Handwerkskammer) otrzymując dyplom marynarza żeglugi śródlądowej. Dyplom prawdziwego rzemieślnika swojego zawodu.

Dlaczego więc tak chętnie przyjmuje się do pracy na Zachodzie absolwentów naszych szkół? Czyżby byli lepiej przygotowani niż Niemcy czy Holendrzy? N I E !!! Nasi absolwenci po prostu NIC NIE KOSZTUJĄ !!!

Czy na podstawie przedstawionego przeze mnie modelu kszatłcenia w niemieckich szkołach żeglugi możemy wyciągnąć jakieś pozytywne wnioski? Osobiście uważam, że polskie szkolnictwo zawodowe jest przestarzałe i nie spełnia w obecnej chwili postawionych przed nim wymagań. Niemieccy absolwenci szkół żeglugi otrzymując dyplom marynarza po 18 miesięcznej praktyce na statkach są natychmiast pełnoprawnymi załogantami. Po kolejnych kilku miesiącach jazdy są zdolni przystąpić do egzaminu na swój pierwszy kapitański patent. W pewnych sprzyjających okolicznościach w wieku 22-23 lat obejmują dowództwo na nowoczesnych jednostkach wartości kilku milionów euro.

Tym, którzy pamiętają "złote czasy" lat 60-tych i 70-tych na Odrze nie muszę przypominać, że w podobnym wieku my zostawaliśmy kapitanami polskich jednostek. Przykładem może być Andrzej Podgórski, który w wieku 24 lat posiadał Patent Reński od Koblencji do otwartego morza, a wcześniej rzecz jasna patent kapitana żeglugi śródlądowej.

Przepisy jakie dzisiaj obowiązują w Polsce spowodują, że w przyszłości nie będzie wcale polskich kapitanów. Praktycznie rzecz biorąc to nie potrzebna jest w tej sytuacji żadna szkoła żeglugi bo oferowane przez nie 3-4 miesięczne szkolenie praktyczne i tak nie pozwala na uzyskanie czegokolwiek. Teoretycznie do egzaminu na dyplom marynarza można przygotować się uczestnicząc w kursach zawodowych.Po wypływaniu wymagającego praktyką żeglugową czasu można przystąpić do egzaminów oficerskich uzyskując uprawnienia tak w Polsce jak i w Niemczech. Znam wiele takich kolegów, którzy nie kończyli szkoły żeglugi i są obecnie marynarzami i kapitanami statków. Oczywiście nie jest to dobre rozwiązanie ale jest możliwe. Jeżeli już jesteśmy w Unii Europejskiej to korzystajmy z jej dobrych sprawdzonych przez lata praktyki rozwiązań.

Zastanówmy się więc, czy potrzebne jest długoletnie przestarzałe polskie szkolenie zawodowe? Czy nie lepiej wprowadzić kompaktowe na wzór niemieckiego? Ja nie odkrywam tutaj Ameryki. Polskie władze wysokiego ministerialnego szczebla doskonale wiedzą jak wygląda prawidłowe szkolenie w Niemczech. Tylko, że te władze zmieniają się jak obraz w kalejdoskopie i nie przekazują sobie ważnych informacji.

Transport śródlądowy znajduje się na całym prawie świecie w gestii Ministerstwa Transportu. Tylko w Polsce demokratycznej nie ma tam dla niego miejsca. W latach 60-70 istniało Ministerstwo Żeglugi.Kiedy uczęszczałem do wrocławskiej szkoły na jego czele stał Jerzy Szopa a pełna nazwa naszej szkoły brzmiała Technikum Żeglugi Śródlądowej Ministerstwa Żeglugi. Później zlikwidowano to ministerstwo i żegluga przeszła pod Ministerstwo Transportu, a później różnie z tym bywało.

Obecnie jako żegluga śródlądowa podlegamy pod Ministerstwo Infrastruktury. Na czele Departamentu Transportu Morskiego i Żeglugi Śródlądowej stanęła Pani Minister Anna Wypych-Namiotko - absolwentka Wyższej Szkoły Morskiej w Gdyni - kapitan żeglugi wielkiej. Jest Ona bardzo zaangażowana w temat uzdrowienia żeglugi śródlądowej.

Kilka dni temu doszło do spotkania Pani Minister z delegacją Stowarzyszenia Absolwentów TŻŚ. Czy forma szkolnictwa zawodowego w Europejskim Centrum Bezpieczeństwa i Szkolenia jest znana Pani Annie Wypych-Namiotko? Tego nie wiem, ale dobrze byłoby, aby kontynuowała Ona dobre tradycje spotkań polsko-niemieckich rozpoczętych przez Panią Wolską, która nie jest już pracownikiem ministerstwa, a szkoda.

cytuję Newsa z 15 marca 2007 roku zamieszczonego na stronie internetowej niemieckiej szkoły żeglugi "Rhein":

- "Odwiedziny z polskiego Ministerstwa Transportu.
13 marca 2007 r. odwiedził szkołę "Rhein" Pan Dütemeier szef Związku Pracodawców niemieckiej żeglugi śródlądowej wraz ze swoimi gośćmi z polskiego Ministerstwa Transportu Panią Wolską oraz Panem Drozynski'm (polskie nazwisko, ale jest Niemcem - mój dopisek) z niemieckiego Ministerstwa Transportu oprowadzani przez dyrektora Centrum Szkolenia Pana Portmann'a. Pani Wolska wyrażała swoje ogromne zainteresowanie technicznym wyposażeniem i rozwiązaniami prezentowanymi w naszej szkole.Słuchała z zainteresowanie wyjaśnień fachowców oprowadzających ją po Europejskiego Centrum Bezpieczeństwa w Duisburgu.

Na zakończenie Pan Portmann wyraził nadzieję na regularne spotkania i wymianę doświadczeń między polskimi i niemieckimi ośrodkami kształcenia kadr żeglugowych. Pani Wolska obiecała przekazać swoje spostrzeżenia ze szkoły żeglugi "Rhein" obu polskim szkołom ( w Nakle i Koźlu - mój dopisek ) i obiecała udział w europejskim spotkaniu polskiej delegacji. "-

Czy do tego spotkania doszło? Opowiadał mi coś na ten temat Pan Grzegorz Nadolny z Technikum Żeglugi Śródlądowej w Nakle nad Notecią, ale nie jestem pewny czy było to spotkanie w Duisburgu. Jeżeli faktycznie doszło i nie wyciągnięto z tego pozytywnych wniosków to tak jak napisałem na samym początku "polskie szkolnictwo zawodowe żeglugi śródlądowej pozostało w blokach startowych". Nie myląc tego z "blokami nauczania" w Niemczech.

kpt.ż.ś. Józef Węgrzyn
przy pisaniu tego artykułu korzystałem ze stron informacyjnych:
1. Schiffer-Berufskolleg RHEIN
2. Bundesverband der Deutschen Binnenschifffahrt e.V. (BDB)
3. Arbeitgeberverband der deutschen Binnenschifffahrt e.V. (AdB)
4. Wasser- und Schifffahrtsdirektion West
5. miesięcznik Binnenschifffahrt


Udostępnij:

03.04.2008 12919 wyświetleń 7 komentarzy 4 ocena Drukuj



7 komentarzy


  • Apis
    Apis
    Nie po raz pierwszy Skipper wskazuje jak powinno wyglądać szkolenie zawodowe w tej gałęzi transportu. Przypominam, że to właśnie artykuł o szkoleniu zawodowym tego samego autora "TŻŚ czy tylko zawodówka?" zapoczątkował żywot tego portalu jako niezależnego od żadnych instytucji, ugrupowań, apolitycznego i nie finansowanego przez nikogo serwisu internetowego O szkoleniu jako były kapitan statku szkolnego napisałem i ja w artykule Szkolić łodziarzy... ale jak? . Pisaliśmy i mówiliśmy o polskiej żegludze i jej problemach nie kierując się koniunkturalizmem jak to czyni obecnie wielu innych wykorzystując po zmianie rządu zwrócenie ogólnej uwagi na żeglugę śródlądową. Nie zwracaliśmy się do nikogo "o pomoc w napisaniu artykułów" i nie czerpiemy z tego korzyści finansowych. Wskazywaliśmy, wskazujemy i będziemy nadal wskazywać drogę ku naprawie Rzeczypospolitej Rzecznej. Będziemy nadal piętnować niegospodarność i marnowanie społecznych i unijnych funduszy na chybione cele i nie sprzedamy naszych idei za kupkę srebrników.
    - 03.04.2008 20:43
    • U
      Uszatek
      Dostrzegamy chyba wszystcy,panujący wśród młozieży w kraju,trend do zdobycia matury a następnie conajmniej licencjatu.Czy zamiast działać "wbrew" trendowi-nie zastanowić się nad jego wykorzystaniem?Technikum Żeglugi Śródlądowej istnieje przecież w Koźlu,na drugie nie ma chyba zapotrzebowania rynkowego.Czy w związku z powyższym nie zastanowić się nad powołaniem szkoły pomaturalnej-dwu lub trzyletniej-z wydłużonym okresem(12-18 m-cy) praktyki zawodowej u armatorów(na statku).Kończący taką szkołę powinni mieć wybór pomiędzy podjęciem pracy na "śródlądziu" a dalszym kształceniem np. w którejś z Wyższych Szkół Morskich bądź Politechnik.Jako absolwent Policealnego Studium Żeglugi Śródlądowej dostrzegam plusy i minusy takiego trybu kształcenia.Z perspektywy lat muszę powiedzieć,że największym minusem były krótkie praktyki zawodowe(2-miesiące).Stąd pomysł,by je wydłużyć do conajmniej 12-m-cy.Los chciał,że półtora roku po ukończeniu studium,znalazłem się w Niemczech i mimo "słabości" mego wykształcenia radziłem sobie nieźle wśród niemieckich kolegów po fachu.Co do "eksportu" kadr.Nie uniknie się,w obliczu zjednoczonej Europy,wyjazdów młodych ludzi do pracy zagranicą,i to do pracy za dużo większe pieniądze.Zawód marynarski i tak "skazuje" człowieka na rozłąkę z domem rodzinnym-więc podjęcie decyzji o pracy zagranicą jest dla "łodziarza" dużo łatwiejsze niż dla "lądowego szczura".Jednak,poprzez upowszechnianie się na śródlądziu systemów zmianowych,coraz więcej kolegów,pracuje zagranicą,a żyje,mieszka i wydaje zarobioną kasę,w Polsce.Czy pomysł "reaktywowania" Studium-bo przecież i ono miało swoją tradycję we wrocławskim Zespole Szkół Śródlądowych,jest dobry-nie wiem.Wpisuje się on jednak w istniejace trendy edukacyjne i jest łatwiejszy do pomyślenia,bo nie powoduje "wewnętrznej konkurencji dla szkół śródlądowych,które przetrwały.
      - 07.04.2008 09:50
      • przylodz
        przylodz
        Wspaniały artykuł. Kapitanie Józefie jesteś wielki!
        - 24.05.2008 19:21
        • P
          Petro
          Chciałem sobie zrobic inżyniera żeglugi śródlądowej na szczecińskiej WSM-ce- ale ten kierunek jest niestety dzienny. Dla pracującego bosmana to problemSad
          - 26.01.2009 20:51
          • B
            bielenuis
            Bardzo dobry artykuł, który daje dużo do myślenia o polskim szkolnictwie w tym kierunku.
            Ja osobiście za parę miesięcy będę absolwentem Żeglugi Śródlądowej na Akademii Morskiej w Szczecinie.
            Niestety prócz dyplomu inżyniera, mam tylko patent starszego marynarza (i to i tak musiałem działać we własnym zakresie, bo większość absolwentów ma tylko patent marynarza), a mogłoby być trochę lepiej. Ale z tego co mi wiadomo, niedługo może trochę się zmieni...
            I teraz pytanie gdzie do pracy? bo u nas raczej jej nie ma, przynajmniej na takich warunkach jakich oczekiwałby młody inżynier ...

            P.S. Przy okazji chciałem zaprosić wszystkich chętnych do studiowania na jedynej w Polsce specjalności jaką jest Żegluga Śródlądowa na AM w Szczecinie Grin
            - 18.02.2009 23:43
            • M
              matrose
              Artykul jest ciekawy jednak opisuje tylko jedna z mozliwosci zdobycia zawodu Zeglarza aktualna w zasadzie tylko dla mlodych ludzi ktorzy majac 16 lat stoja przed dylematem co dalej robic w zyciu.Fajnie jest ze nasi sasiedzi zadbali aby mlodziez brala pod uwage szkolenie w tym kierunku majac jednoczesnie zapewniona prace.Jednak prawda jest ze tak naprawde marynarzem Zeglugi Srodladowej moze byc kazdy.Faktem jest ze szkola zeglugi to ulatwia nadajac odpowiedni kierunek szkolenia i zapewniajac dostep do fachowych materialow szkoleniowych.Jednak jesli jest sie juz po jakiejs szkole i ma sie jakis zawod to rowniez nie jest zabronione pracowac w Zegludze i rozwijac swoje zdolnosci aby byc w przyszlosci cenionym marynarzem z doswiadczeniem a nawet kapitanem Zeglugi Srodladowej.Jest to mozliwe w Niemczech ale rowniez i w Polsce.Oczywiscie nie jest to takie latwe poniewaz trzeba przejsc caly etap szkolenia pracujac na statku a w miedzyczasie zdajac rozne egzaminy podnoszace kwalifikacje i stopnie zawodowe ale jest wykonalne i przynosi napewno satysfakcje.Wspominam o tym nie dlatego zeby umniejszyc w randze tego artykulu, gdyz uwazam ze jest swietny,ale po to aby przypomniec ze jest kilka drog aby zostac wodniakiem bedac juz w posiadaniu innego wyksztalcenia.Jest to o tyle wazne, ze w Polsce chyba czescciej a przynajmniej bardzo czestto na pytanie co dalej robic w zyciu,musza odpowiedziec ludzie ktorzy zostali bez pracy a maja chec cos zmienic.Osobiscie znam kilka osob ktore podjelo taka droge i daja sobie swietnie rade.

              z pozdrowieniami dla wszystkich wodniakow
              matrose
              - 17.04.2009 17:26
              • x5
                x5
                Dziękuję @matros za komentarz.
                Oczywiście,że opisałem tylko jedną z możliwości (najszybszą) zdobycia interesującego zawodu.
                Teoretycznie po skończeniu szkoły o której pisałem można w wieku 21 lat zostać kapitanem statku śródlądowego.
                Przepisy mówią wyraźnie i stawiają dwa warunki:
                minimalny wiek starającego się o patent to 21 lat oraz 5-cio letni "staż pracy", czyli zaczynając w wieku 16 lat oba kryteria mogą być spełnione.
                Bywają jak zwykle w życiu wyjątki.
                Znam niemieckiego kolegę, który został kapitanem w wieku 19 lat....Zmarł jego ojciec,który był właścicielem barki.Syn ją odziedziczył i jako jedyny "żywiciel" rodziny został dopuszczony do egzaminu i został jednym z najmłodszych kapitanów w niemieckiej żegludze.
                Pozdrawiam i życzę sukcecsów w żeglugowym zawodzie.
                Józek
                - 18.04.2009 08:44

                Dodaj lub popraw komentarz

                Zaloguj się, aby napisać komentarz.

                Ocena zawartości jest dostępna tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
                Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się by zagłosować.
                Niesamowite! (2)50 %
                Bardzo dobre (2)50 %
                Dobre (0)0 %
                Średnie (0)0 %
                Słabe (0)0 %
                Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na nasze ustawienia prywatności i rozumiesz, że używamy plików cookies. Niektóre pliki cookie mogły już zostać ustawione.
                Kliknij przycisk `Akceptuję`, aby ukryć ten pasek. Jeśli będziesz nadal korzystać z witryny bez podjęcia żadnych działań, założymy, że i tak zgadzasz się z naszą polityką prywatności. Przeczytaj informacje o używanych przez nas Cookies