Długa droga do Europy
W jednym z moich rejsów nagromadziło się mnóstwo atrakcji: tych oczekiwanych i całkowicie niezaplanowanych. Był też jednym z najdłuższych - tak w przeliczeniu na kilometry jak również na "kalendarz".
Następnego dnia otrzymałem dyspozycje przejścia do Clabecq po blachę do Niemiec. Clabecq to małe miasto z hutą i stalownią na kanale Bruksela-Charleroi. Ucieszyłem się bardzo, bo już raz dopłynąłem do Brukseli (Anderlecht) i chciałem odwiedzić kiedyś to miasto ponownie. Znając już trasę w górę rzeki Schelde i nauczony doświadczeniem - poczekałem na początek przypływu. Rzeka płynie wtedy "pod prąd" i o wiele szybciej można dotrzeć do celu położonego w górnym jej biegu niż podczas odpływu. Zapewniam, że prąd jest bardzo silny i ma to duże znaczenie.
Po kilku godzinach dotarłem do ujścia rzeki Rupel, gdzie ma swój początek Kanał Brukselski, zwany też Willebroek Kanaal lub Canal de Willebroek (w zależności od tego czy rozmawiamy z Flamandem czy też z Valonem - usłyszymy tę nazwę po flamandzku lub po francusku). Ta śródlądowa droga wodna ma długość 32 km, szerokość 60 m, głębokość 6,5 m . Jest to najstarsza droga wodna w Belgii. Kanał zaprojektowany w roku 1547 rozpoczęto kopać w roku 1550, a otwarto dla żeglugi w roku 1561. Przebudowywano go, poszerzano i pogłębiano w latach 1829-36 oraz 1900-02. Przedłużeniem Kanału Brukselskiego na południe jest Kanał Charleroi-Bruksela, którego część położona właśnie kilkadziesiąt kilometrów za Brukselą jest celem mojej podróży tym szlakiem. Zaraz na początku kanału znajdują się śluzy Wintam uniezależniające go od wahań pływów na rzece Schelde. Jedna ze śluz jest dostępna dla małych morskich statków, które mogą docierać z Morza Północnego przez Antwerpię do portu w Brukseli. Druga, położona nieco w górę rzeki Rupel jest starsza i służy mniejszym jednostkom rzecznym.
Po prześluzowaniu docieramy do miasteczka Willebroek. Jego charakterystycznym elementem jest podnoszony most - widoczny na fotografii powyżej. Tu musiałem przerwać rejs. Bosman rozchorowała się nie na żarty... Nastąpiła perforacja wrzodu żołądka, krwawe wymioty i ogólny rozstrój organizmu. Przez telefon na nabrzeżu skontaktowałem się z przedstawicielem polskiej żeglugi w Belgii, który podjął niezbędne działania. Z pokładu mojej BM bosmana zabrała karetka pogotowia, odwożąc go do szpitala w Antwerpii. Tam przeszedł operację częściowej resekcji żołądka i pozostał na rekonwalescencji przez kilka tygodni. Całą resztę rejsu od tej chwili odbywaliśmy tylko we dwójkę z mechanikiem. Po przymusowym postoju w Willebroek kontynuowałem przejście do Brukseli. Kilka kolejnych śluz na kanale wynosi nas coraz wyżej. Wieczorem docieramy do Brukseli i cumujemy niemal w sercu miasta. Kanał Brukselski (fot. wyżej) ma tu pionowe, kamienne ściany i przylega do ruchliwych ulic. Widok jest malowniczy a gwar miejski kusi do choćby krótkiego wypadu na kufelek Stella Artois - pysznego, zimnego, belgijskiego piwa do najbliższej kafejki.
Wykorzystałem okazję, że w następnym dniu przypadała niedziela, co wówczas oznaczało wolny dzień (śluzy nie były czynne) i postanowiłem powłóczyć się po mieście, które już kiedyś odwiedziłem i wywarło na mnie bardzo miłe wrażenie. Bruksela kojarzy się przeciętnemu Polakowi z siedzibą Unii Europejskiej. Rzeczywiście - po II Wojnie Światowej miasto stało się centrum zjednoczonej Europy: od 1958 mieści się tutaj siedziba EWG, późniejszej Unii Europejskiej. W 1967 została tu również przeniesiona z Paryża kwatera główna NATO (fot. z lewej). To piękne miasto zasługuje jednak na poszerzenie wizerunku. Przede wszystkim Belgia jest królestwem i w Brukseli znajduje się siedziba władcy. Wówczas gdy tam dotarłem był to Król Baudouin I, który zmarł w 1993. Żyje dziś wdowa po nim: Królowa Fabiola. Jest szwagierką obecnie panującego w Belgii Alberta II. Zgodnie z obyczajem, mimo że nie jest już małżonką aktualnie panującego króla - nadal jest tytułowaną królową i w 2005r odwiedziła Polskę. Pałac królewski, Katedra Św. Michała, budynek Giełdy - Bursa (fotografie poniżej) to charakterystyczne zabytki stolicy Królestwa Belgii.
W 1958 rok w Brukseli odbyła się Wystawa EXPO. Zbudowany z tej okazji 103-metrowej wysokości model kryształu żelaza (powiększonego 165 miliardów razy) do dziś stanowi jeden z symboli Brukseli w świecie. Atomium (bo pod taka nazwą jest znany) składa się z 9 stalowych sfer o średnicy 18 metrów i łączących je 20 korytarzy, każdy o długości ok. 40 m. Na sam szczyt budowli można wyjechać windą. Z okien najwyższej sfery widać panoramę Brukseli, a także Mini Europę - kompozycję miniaturowych obiektów z najpiękniejszych miast w Europie, która znajduje się w pobliskim Bruparku. W innych znajdują się wystawy dotyczące mody, mebli i stylu życia lat pięćdziesiątych ubiegłego stulecia. Konstruktorem budowli jest André Waterkeyn.
Sądzę jednak, ze prawdziwym symbolem i turystyczną atrakcją Brukseli jest Manneken Pis - fontanna pochodząca z 1619 r. przedstawiająca siusiającego chłopczyka. Według legendy jest to zaginiony synek jednego z królów belgijskich, odnaleziony w lesie przez leśniczego w trakcie siusiania. Inna legenda mówi, że to dzielny Juliaanske, który uratował miasto obsikując palący się lont pod ładunkiem wybuchowym, jakim miała zostać zburzona Bruksela. W okresie świątecznym tę niepozorną, 30-centymetrową figurkę przebiera się w stroje pochodzące z całego świata. Nie brakuje w tych okazjonalnych ubrankach także polskiego "krakowiaka". Zadzwoniłem jeszcze do przedstawiciela żeglugi aby dowiedzieć się o stan zdrowia bosmana i późnym wieczorem wróciłem na pokład.
Następnego dnia rano popłynałem dalej kanałem Bruksela - Charleroi i po przepłynięciu kilkudziesięciu kilometrów i pokonaniu kilku śluz dopłynąłem do portu docelowego. Zacumowałem przy nabrzeżu stalowni w Clabecq (fot. obok), zgłosiłem swój przyjazd i oczekiwałem na załadunek blachy, który miał się rozpocząć następnego dnia. Przypadkiem przechodzący przez most na kanale przechodnie, zobaczywszy polską banderę zeszli na nabrzeże i okazało się, że to ... Polacy pracujący i mieszkający od lat w pobliskim mieście Lot. Załadunek rozłożony był na kilka dni, umówiliśmy się zatem, że będą nas codziennie odwiedzać. Spędziliśmy więc te kilka dni niemal w rodzinnym gronie, gdyż "tubylcy" okazali się bardzo uczynnymi i sympatycznymi ludźmi. Kilkanaście kilometrów dalej na kanale Bruksela-Charleroi znajduje się słynna pochylnia Ronquières (fot. poniżej) - bardzo chciałem ją zobaczyć i dzięki Polonusom, którzy zawieźli mnie tam samochodem mogłem ten cud niegdysiejszej techniki zobaczyć. Budowlę zaprojektowaną w 1962 roku oddano do użytku dla żeglugi w 1968.
Statki o ładowności do 1350 ton przewożone są tutaj w wózku (wannie napełnionej wodą) i w ciągu ok. godziny pokonują różnicę poziomów 67.73 m przejeżdżając długie na 1432 m torowisko o stopniu nachylenia 5%. 20 minut trwa sama jazda na wózkach, które mogą równocześnie przewieźć na dwu torowiskach dwa statki, gdyż każdy z wózków ma własną przeciwwagę (rys. poniżej)
Zaspokoiwszy łodziarsko - techniczno - obieżyświatowską ciekawość widokiem pochylni w Ronquières nie nadużywałem już cierpliwości moich "przewodników" i wróciłem na pokład BM-ki do Clabecq.
Udostępnij:
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się by zagłosować.
Kliknij przycisk `Akceptuję`, aby ukryć ten pasek. Jeśli będziesz nadal korzystać z witryny bez podjęcia żadnych działań, założymy, że i tak zgadzasz się z naszą polityką prywatności. Przeczytaj informacje o używanych przez nas Cookies