Adam ReszkaUżytkownik 
Dodano
15 lat temuAczkolwiek rękawic bosmańskich używali w zasadzie żaglomistrze lub marynarze na żaglowcach do łatania żagli, to w "moich" czasach na parowcach rękawica taka była niezbędna do naprawy "celtu", czyli brezentowego tentu. Posługiwałem się nią wielokrotnie z powodzeniem pomimo, że nie była tak elegancka jak na fotce Teosa.
@zygasz69: Panie Zygmuncie! brak właściwie zaplecionych w kausze lin powinien byc karany - zarówno na wodzie, jak i na lądzie. Znam niestety armatorów i to kapitanów, którzy nigdy nie nauczyli się splotów i nie potrafią ich nauczyc swoich bosmanów i marynarzy. Jednemu z nich zaplotłem niegdyś kausze z litości i wstydu. Mówił o nich wyżej kpt. Staszek Fidelis, który wszystko - podobnie jak Pan - w robotach pokładowych potrafi
Adam ReszkaUżytkownik 
Dodano
15 lat temuRękawicami bosmańskimi posługiwali się niegdyś żaglomistrze, a na statkach i dużych jachtach żaglowych bosmani przy łataniu żagli. Na parowcach wiślanych w "moich" czasach" posługiwałem się rękawicą bosmańską z dużą wprawą, naprawiając "celt" czyli tent. Ale nie była ona tak elegancka, jak na fotce Teosa. Jeśli grubej igły "groszówki" nie udawało się przepchnąć przez obandowaną i oblikowaną trzywarstwową krawędź brezentu, to należało najpierw "rozrobić" otwór szydłem. Igły takie nazywano "groszówkami", bo przed wojną były bardzo drogie, a jedna igła kosztowało jeden grosz.
@zygasz69: Panie Zygmuncie! Zdarzało mi się w mojej karierze karanie kierowników statków grzywnami za kausze zamiast zaplatania łączone zaciskami na śruby. Jeszcze teraz nie tak dawno z litości zaplotłem znajomemu armatorowi-kapitanowi polipropylenowe liny "czerwone" i "niebieskie", bo się za niego paliłem ze wstydu widząc kausze wiązane nie na węzły, lecz na "babskie" supły, na co zwrócił powyżej uwagę kpt. Staszek Fidelis, który zna wszystkie roboty pokładowe jak rzadko kto.