Odp: Przewozy i ładunki - nowe wyzwania :-)
Wypłynąłem swoim "pływadełem" do pewnego miejsca chętnie odwiedzanego przez spragnionych wypoczynku na tzw. "łonie natury". W sumie jednak miejsca dość zatłoczonego, z conajmniej godzinnym dojazdem zatłoczonymi drogami, za to niezbyt odległego drogą wodną. I tam na miejscu zostałem zagadnięty przez tam biwakujących, czy mógłbym im uzupełnić zapasy "płynów wszelakich" ;), oczywiście, oczywiście, za godziwym wynagrodzeniem.
Może to się wydać chciejstwem, ale przyszło mi na myśl - może to jest pomysł na własny biznes? Choć tylko na piękne lato i dni wolne?
Ale, ale, nie od wczoraj wiadomo nam wszystkim, że wokół nas pełno jest zawistników. Czyli - ruchamiając coś takiego, trzeba mieć porządne d...chrony, choćby w postaci zarejestrowania działalności gospodarczej, nie wspominając o opłacaniu się ochroniarzom. O ile rozpoczęcie działalności gospodarczej typu "ruchomy (okresowy) punkt gastronomiczny opodatkowany kartą podatkową" nie stanowi dla mnie problemu, to już "zarobkowy transport drogą wodną" to całkiem inne, dla mnie nieznane, zagadnienie. Nie będzie to transport przy wykorzystaniu jednostki o nośności kilkudziesięciu ton - ot, nieco przystosowana szalupa, zabierająca około 700 kg ładunku użytecznego. W sumie nie więcej niż 1000 kg.
Czy konieczne będą w tym przypadku uprawnienia "łodziarskie" - zawodowe? Czy koniecznym będzie zarejestrowanie mojego "pływadła" jako towarowca śródlądowego? Jest krótsze niż ustawowe 7,5m i obecnie nie potrzeba żadnych uprawnienień, choć to obowiązuje tylko dla żeglugi rekreacyjnej. Silniczka może się dorobię, ale to i tak nie będzie więcej niż 5 KM. Czy koledzy mogliby tutaj naświetlić rożnorakie aspekty tych zagadnień? Tak jak to czują, mając doświadczenie, którego mi niestety, brakuje.
Odważyłem się zawracać tym głowę, ponieważ dowiedziałem się o procesie, jaki w majestacie prawa wytoczono właścicielowi prywatnego stawu, za złowienie ni mniej ni więcej,[b] aż 9 rybek [/b]naniesionych z wodami powodziowymi, do tegoż stawu. Oskarżono tego człowieka o kłusownictwo. Bo rybki wcześniej były w wodzie płynącej, a on je złowił. Chociaż już w swoim prywatnym stawie.
Wychodzi na to, że donosiciel wiedział, że w stawie, przed powodzią, brak było rybek, a tu masz, aż 9 rybek zostało złowionych - okonie, krąpiki i jakaś pomniejsza drobnica. A [b]płynąca obok[/b] rzeka zalała ten prywatny stawik, wszyscy we wsi to zauważyli. :p
Pozdrawiam!
prawnie i państwowotwórczo poprawny
wanoga