O nie! Gdzie jest JavaScript?
Twoja przeglądarka internetowa nie ma włączonej obsługi JavaScript lub nie obsługuje JavaScript. Proszę włączyć JavaScript w przeglądarce internetowej, aby poprawnie wyświetlić tę witrynę, lub zaktualizować do przeglądarki internetowej, która obsługuje JavaScript.

Forum 

Łodziarski garnek

Przepisy kulinarne okraszone szczyptą wspomnień.
9 postów | Ostatnia aktywność na 06.03.2013 przez zbyszek1
zbyszek1
zbyszek1 06.03.2013, 11 lat temu
Odp: Przepisy kulinarne z nutką nostalgii
W czasach kiedy na półkach był tyko przysłowiowy ocet często na łódce gotowałem sobie taką zupkę. Składniki: - kostki rosołowe, przecier pomidorowy, zielony groszek w puszce. Do wrzącej wody wrzucałem kostki rosołowe, a nastepnie przecier pomidorowy. Gdy już się gotowało dodawałem groszek /w zastępstwie makaronu lub ryżu/, po chwili zupa była gotowa. Proporcji nie pamietam. Wtedy mi ta zupa smakowała. Tylko uwaga na "wiatry"
S
starypraktyk 22.11.2010, 13 lat temu
Odp: Przepisy kulinarne z nutką nostalgii
Właściwie większość podanych tu przepisów jest mi obca za wyjątkiem "lina w śmietanie". Oczywiście w stu procentach potwierdzam walory smakowe owego dania. Do tego stopnia, że od dziesięciu już lat, karp wigilijny jest podawany na stół w tej właśnie postaci i to tylko dla tego, że w Częstochowie - gdzie mieszkam, Lin jest rybą egzotyczną jak by. Dla ciekawości dodam, że w ten sposób można przyrządzać również karasie czy szczupaka. Nie wiem jak z rybami morskimi ale słodkowodne chyba wszystkie dadzą się tak przyprawić. Pozdrawiam, Andzrej P.
W
wanoga 30.06.2010, 14 lat temu
Odp: Co zapamiętałem z rejsu jachtem pełnomorskim po Bałtyku ;-)
Kapitańcio wręczył mi przed oddaniem cum kartkę, której zawartość poniżej zamieszczam, oraz odebrał przyrzeczenie, że wykonam codziennie co do joty zawarte tam instrukcje. A na kartce stało jak wół: Chlebek na 2 foremki o wymiarach około 32 x 11 cm. Przygotować: ZAKWAS (ok. 0,33litra) oraz: 1 kg mąki pszennej, najlepiej "SZYMANOWSKIEJ", typ 500 lub 480; 0,5 kg mąki żytniej, typ 2000 - czyli razowej; 0,5 kg mąki żytniej, typ 530 lub 580 - czyli pytlowej; 1,3 litra ciepłej przegotowanej wody, użyta ilość zależy od wilgotności mąki, zazwyczaj trzeba dobrać doświadczalnie; 2 łyżki stołowe miodu prawdziwego, najlepiej nie zestalonego, stały miód rozpuścić w niewielkiej ilości wziętej z przygotowanej wody; 2 łyżki stołowe oleju rzepakowego lub słonecznikowego; 2 łyżeczki od herbaty soli kamiennej, sól rozpuścić w niewielkiej ilości wziętej z przygotowanej wody; 4-6 łyżek oleju do wysmarowania foremek; co najmniej 1/2 kostki dobrego masła, w opakowaniu foliowo-papierowym! przybory: 2 duże misy (albo i miednice) lub garnki, muszą być emaliowane lub ze stali nierdzewnej, najlepsze są drewniane, w ostateczności nieporysowane z tworzywa sztucznego. UWAGA - nie używać aluminiowych, tworzą się trujące substancje!!! 1 miseczka mieszcząca około 35 dag mąki; 1 duża (i mocna!) drewniana łyżka lub kopyść; 1 słoik po majonezie, poj. 0,7 litra na następną porcję zakwasu; 1 talerzyk na plewy. wykonanie: Najpierw przesiewamy mąki, mąka razowa pozostawia sporo plew na sicie, więc gdy już nic się nie przesiewa, pozostałość na sitku wrzucamy do przesianej już mąki. 4-5 łyżek stołowych dobrze przesianych plew odkładamy na talerzyk - posłużą do posypania natłuszczonych foremek. Po przesianiu wszystkich rodzajów mąki mieszamy je, aby nie było skupisk jednego typu mąki. Odsypujemy około 35 dag do miseczki. Do drugiego naczynia wykładamy zakwas, dolewamy nieco przygotowanej wody i rozcieramy bardzo dokładnie. Wykorzystując przygotowaną wodę dokładnie płuczemy naczynie, w którym przechowywany był zakwas, popłuczyny wlewamy do rozpuszczonego zakwasu. Dolewamy wodę z rozpuszczoną solą i resztę pozostałej wody. Stopniowo i równomiernie wsypujemy mąkę do rozpuszczonego zakwasu, mieszając łyżką, aby mąka równomiernie wchłonęła wodę. Po wsypaniu mąki zarabiamy ciasto łyżką jeszcze przez około 2-3 minuty. Następnie 1-2 łyżki ciasta przekładamy do przygotowanego słoika po majonezie, na słoik nakładamy torebkę po mące do góry dnem, krawędzie torebki podwijamy pod słoik i odstawiamy na 1-1,5 dnia na półkę w kuchni, po tym czasie chowamy do lodówki - to jest zakwas na następny chlebek, można trzymać w lodówce 2 tygodnie, nie dłużej! Następnie dodajemy do ciasta przygotowany miód i olej, wyrabiamy ręcznie około 5-6 minut, aby olej i miód były równomiernie rozprowadzone. Ze ścianek naczynia zbieramy resztki, ciasto wyrównujemy, przykrywamy naczynie ściereczką i odstawiamy w miarę ciepłe miejsce. I tu należy obserwować,jak zachowuje się ciasto - zwykle po 3 godzinach zaczyna ono rosnąć. Ale to zależy od wielu różnych czynników. Gdy widać, że ciasto się zaczęło podnosić, dosypujemy do ciasta odsypaną wcześniej mąkę, można dosypać 20 dag ziaren słonecznika, dokładnie "wrabiamy" dosypaną mąkę w ciasto, co zwykle trwa minimum 8-10 minut. Następnie foremki smarujemy olejem, rozprowadzając dłonią lub pędzlem dokładnie po ściankach. Foremki muszą być dokładnie wysmarowane, bo ciasto niezwykle silnie przywiera do gołej blachy. W nasmarowane foremki wsypujemy plewy i rozprowadzamy plewy równomiernie po ściankach i dnie. Dzielimy ciasto mokrą dłonią na 2 równe części i przekładamy do foremek. Ciasta nie powinno być więcej, niż do 2/3 wysokości foremki. Gdy jest więcej - po urośnięciu wylewa się z foremki. Ciasto w foremce wyrównujemy mokrą dłonią, aby nie było dołków czy wybrzuszeń. Na mokrą powierzchnię ciasta trzeba wysypać plewy, lub słonecznik, lub sezam i przyklepać mokrą dłonią. Nakrywamy foremki ściereczką i czekamy aż urośnie - trwa to około 3-6 godzin, zależnie od temperatury w pomieszczeniu, nie ma reguł. Gdy stwierdzimy, że ciasto wyrosło - wystaje ponad foremkę i przyjemnie pachnie, nagrzewamy piekarnik do 220-210 stopni Celsjusza i do tak gorącego piekarnika wstawiamy foremki. Po ok. 10-12 minutach spryskujemy chlebek wodą lub smarujemy pędzlem umoczonym w w wodzie, aby wierzch chlebka był lekko wilgotny - trzeba to wyczuć, ile tej wilgoci jest w sam raz. Następnie obniżamy temperaturę do 190-180 stopni, trzymamy w piekarniku 55 minut, licząc od momentu wstawienia foremek do pieczenia. Po tym czasie wyłączamy grzanie i jeszcze przez 10-12 minut trzymamy w piekarniku przy zamkniętych drzwiczkach. Następnie uchylamy drzwiczki i po 4-5 minutach wyciągamy foremki z piekarnika i wyjmujemy chlebki z foremek. Wyjęte bochenki natychmiast smarujemy z wierzchu i po bokach kostką masła. Bochenki najlepiej stygną położone na drucianym ruszcie z piekarnika lub ruszcie z brytfanny. Nie powinny się zaparzyć. SMACZNEGO! ZAKWAS Sposób 1: wziąć od osoby, która już ma zakwas. Sposób 2: W słoiku (np. po majonezie 0,7 l) 1 płaską łyżkę mąki żytniej razowej i 2 płaskie łyżki mąki żytniej pytlowej wymieszać ze szczyptą soli i niewielką ilością przegotowanej ciepłej wody, aby powstała breja o gęstości ukwaszonej śmietany. Na słoik nałożyć papierową torebkę po mące do góry dnem, krawędzie torebki podwinąć pod słoik i odstawić w ciepłe miejsce na 1dzień, po tym czasie dodać po 2 łyżki mąki każdego typu, nieco wody, wymieszać i odstawić na kolejny dzień. Po trzeciej dosypce zakwas powinien być gotowy. Jeśli używamy zakwasu, który stał w lodówce, należy go "ożywić", to jest prawie cały zakwas użyć do zagęszczenia żurku, a do resztek przez trzy dni dosypywać codziennie mąkę - tak jak to opisano powyżej. Aha, najgorzej mi wyszło trzecie z kolei pieczenie, chlebek nie dość że nie wyrósł, to jeszcze się trochę spalił. Ale i tak po "psiej wachcie" następnego dnia nie został z niego okruszek. Pozdrawiam!
Blues-66
Blues-66 24.11.2009, 14 lat temu
Odp: Przepisy kulinarne z nutką nostalgii
Prosty przepis na rybę "a'la Chief" Składniki: ryba/y, cebula, ząbek czosnku, liść laurowy, ziele angielskie - 2-3 kulki, olej. Sprzęt: kuchenbka, patelnia i jakieś naczynie z przykryciem. Rybę (filety lub dzwonka) przyprawić pieprzem i solą. Mozna obtoczyć w mące, panierce lub bułce tartej - co kto lubi. Następnie smaży się rybę i wrzuca ją do np. naczynia żaroodpornego (najlepiej wcześniej je podgrzać) wyłożonego pokrojoną w plastry cebulą. Z wierzchu też warstwa cebuli i znów ryba i tak na zmianę. Oczywiście naczynie należy zamknąć przykrywką. Po pierwszej warstwie można dodać liść laurowy i ziarna ziela angielskiego. Do kolejnych warstw dodawać drobnopokrojony ząbekczosnku (nie za dużo) Przed ułożeniem kolejnej warstwy ryb cebulę można podlać 1 łyżką gorącego oleju. Cała tajemnica tkwi w dodaniu kulek ziela i liścia laurowego oraz "ścięciu" się cebuli bez smażenia jej. Po ułożeniu ostatniej warstwy można zamknięte naczynie wstawić na 1-2 minuty do pikarnika, ale niekoniecznie. Ten przepis stosowałem również do wieprzowiny czy wołowiny. Z drobiem jeszcze nie eksperymentowałem. :D Smacznego! PS. Nazwa moja, bo nauczyłem się tego sposobu od jednego mechanika wywalonego z rybaków dalekomorskich z powodu ... no, tego nigdy nie dowiedziałem się.
M
Marecki_s 26.12.2008, 15 lat temu
Odp: Przepisy kulinarne z nutką nostalgii
A może ktoś ma smaka na rybkę po grecku. Pływałem swego czasu na "greku" ( gdzie byłem jedynym białym na deck'u ) i okazało się że najstarsi Grecy nie znają takiej potrawy. Do mikstury potrzeba: ryba wszelaka marchew pietruszka por cebula seler musztarda goździki cynamon (kora) sól pieprz olej bulion warzywny Wszystkie warzywka pokroić w paski, lub zetrzeć na grubej tarce, przesmażyć na małej ilości oleju. Dodać około 0,5 l bulionu, kilka goździków, kawałek cynamonu i dusić do miękkości. Po uduszeniu warzyw, wyjąć goździki i cynamon, doprawić solą i pieprzem do smaku, a jak ostygnie, dodać łyżkę musztardy i wymieszać dokładnie. W międzyczasie usmażyć rybkę i układać warstwami warzywa/ryba/warzywa itd. Przystroić plasterkami cytryny i zieloną pietruszką. Potrawa nadaje się wyśmienicie na deck party, lub inne ymynyny ;) Smacznego.
przylodz
przylodz 24.03.2008, 16 lat temu
Odp: Przepisy kulinarne z nutką nostalgii
Uśmiałem sie strasznie z tego świątecznego kurczaka i zaraz pobiegłem do szwagra przekazać mu najnowszy przepis, ale był po chrzcinach u znajomych i sos nie przypadł mu do gustu. Widać przejadł się trochę takimi kurczakami... Przyszedł mi do głowy dobry przepis na fasolkę po Bretońsku ( podobno Francuzi nie mają o tym pojęcia, że jest taka fasolka!). Podaję poniżej przepis oryginalny, ale można go też zmodyfikować do potrzeb turystycznych ( gdzie np. nie można pozwolić sobie na moczenie fasoli) i wykorzystać taką z puszki, konserwową. Wówczas pozostaje do przygotowania tylko część sosowa ( jak w tym kurczaku). Oto przepis: Fasolka po Bretońsku Produkty: 30 lub 40 dag mięsa z piersi drobiowych 15 dag boczku lub podgardla wędzonego 2 średnie cebule 1/2 kg fasoli "Jaś" olej 1/4 kostki masła kostka rosołowa przecier pomidorowy - 1,5 łyżki do zupy pieprz ziołowy, pieprz czarny, sól papryka słodka (proszek), papryka ostra (proszek) sól, majeranek, zioła prowansalskie, bazylia. 2 łyżki mąki. Wykonanie: Fasolę zalać na 12 godzin przed planowanym gotowaniem wodą i moczyć. Po 12 godzinach zlać wodę, fasolę wsypać do garnka, zalać świeżą wodą, dodać kostkę rosołową i gotować ok. 40 min. W tym czasie pokroić mięso w sporą kostkę, a boczek w drobną. Obrać cebulę i posiekać w kostkę. Cebulę zeszklić na maśle, mięso obsmażyć na oleju i tłuszczu powstałym z wytopienia boczku. Kiedy fasolka jest na wpół miękka, wrzucić cebulę i mięso do garnka. Dodać przecier pomidorowy i przyprawy. Gotować do miękkości. Zasmażka: Na rozgrzany olej wrzucić 2 łyżki mąki nieustannie mieszając. Po uzyskaniu "złotego koloru" wrzucić do garnka. Zamieszać i jeść. Smacznego!
Adam Reszka
Adam Reszka 21.03.2008, 16 lat temu
Odp: Przepisy kulinarne z nutką nostalgii
Podobnie jak Kapitan stosowałem żołądki indycze ale na GULASZ, smakujący wybornie nawet mojej suce-jamniczce, która jak i jej Pan przepadała za tą potrawą. Ale nie o tym chcę opowiedzieć. LIN W ŚMIETANIE W drodze do Różana nocowaliśmy niegdyś na Narwi w ujściu rz. Orzyc km 83. Okazało się rankiem, że do kotwicy przyczepiło się osiem ponadkilogramowych linów. Ja linów nie skrobię, przecierając je tylko w soli w celu usunięcia z łusek śluzu, patroszę, ćwiartuję, solę i po godzinie smażę na smalcu (koniecznie!) na ostrym ogniu. Wtedy łuski zamienią się w chrupiącą skórkę. Zesmażonego lina wkładam do brytfanny, podlewam kwaśną śmietaną i na dwóch palnikach gazowych doduszam pod przykryciem. Śmietany dostarczył nam strażnik wodny z Różana km 117. Po pewnym czasie samochodem dojechała z Warszawy "Komisja" i naszym statkiem udaliśmy się do Dyszobaby km 120, w celu dokonania wizji lokalnej w kwestii likwidacji przemiału km 120-122 przez budowę ostróg. W trakcie oględzin tego trudnego przejścia było śniadanie z linem w śmietanie nie licząc ... Członkowie Komisji jedli takiego lina po raz pierwszy w życiu, nie mogąc wyjść z podziwu nad jego walorami smakowymi. Wybudowane w tym miejscu ostrogi trzymają tam wodę żeglowną do dziś. ;)
Apis
Apis 19.03.2008, 16 lat temu
Odp: Przepisy kulinarne z nutką nostalgii
Zainspirowany artykułem kmdr Adama Reszki [url=http://www.zegluga-rzeczna.pl/readarticle.php?article_id=200]"Łodziarskie jadło"[/url] założyłem dział forum, w którym każdy może swój ulubiony przepis zamieścić. Mile widziane będą kulinarne wspomnienia lub anegdotki - koniecznie z pokładu, a nie portowej restauracji ;) Zaczynam więc ja.... Kiedy rozpocząłem pływanie na Odrze zamustrowałem na pchacza TUR-O-24 do załogi złożonej z rdzennych Ślązaków posługujących się barwnym językiem, wesołych i dowcipnych, ale też rzetelnych fachowców - "łodzorzy" z krwi i kości... Na ówczesnym pchaczu Tur - jak na większości odrzańskich statków poza nowoczesnymi Bizonami - w kuchni stał węglowy piec i do porannych obowiązków marynarza czy jego odpowiednika (asystenta nawigacyjnego - ;) ) należało wyczyszczenie, a następnie rozpalenie pieca, aby załoga mogła przygotować sobie śniadanie a potem rozpocząć ceremonię gotowania obiadu. Piec taki palił się więc z różną intensywnością cały dzień. Ugotowana czy usmażona potrawa często odsuwana była na bok płyty kuchennej - czasem będąc również kolacją. Stały więc często w kąciku różne garnki i patelnie przykryte pokrywkami. Poza właścicielem nikt do nich nie zaglądał i nie wiedział, czy są puste czy pełne. W jakim celu to opisuję? Ano po to, by zrozumieć uwagę sternika - Josefa C., który przy okazji różnych "kulinarnych przechwałek załogi" zwykle mawiał: - Nojlepszy kuchorz u nas to je Hainza! ... (kpt. statku) - On czternouście dni kotleta prażył i nazadku go wyciepł, bo jeszcze twardy był.... Łatwo się domyślić, że Kapitan odsunął na bok płyty patelnię z kotletem schabowym i.... zapomniał o nim. Kotlet wysechł na wiór i poszedł na posiłek węgorzom. [b]Flaczki z żołądków drobiowych.[/b] Pół kilograma żołądków, kostka bulionowa, jedna średnia marchewka, korzeń i natka pietruszki, majeranek, mała cebula lub połówka większej, przyprawy. Można kupić małą porcję wołowiny na rosół (żeberka) - flaki będą smaczniejsze. Żarcia na dwa dni dla jednej osoby! Żołądki wypłukać i wyczyścić. Pokroić w paski - każdy żołądek np. na trzy części. Wołowinkę wstawiamy do garnka wraz z pokrojonymi żołądkami, zalewamy wodą tak, aby uzyskać pożądany stosunek: niektórzy wolą więcej "flaków we flakach" - inni więcej "zupki". Wrzucamy kostkę bulionu, włączamy mały "gaz" lub "prąd", przykrywamy, ale lekko uchylamy pokrywkę i na kilka godzin możemy zająć się obowiązkami na statku, zaglądając od czasu do czasu, czy nie ubyło zbyt dużo wody... Próbujemy w trakcie, czy wywar nie jest za mało słony i ewentualnie dodajemy soli lub - jeśli ktoś woli - Vegety czy maggi. Kiedy żołądki będą już prawie miękkie - kroimy wyczyszczoną marchewkę i korzeń pietruszki w drobną kostkę. Cebulę przed wrzuceniem w całości polecam sposobem Babuni przypalić - jeśli mamy gaz i nie pływamy na tankowcu. Kładziemy ją po prostu na chwilkę na palnik i przypalamy wierzchnią warstwę. Zabijcie mnie - nie mam pojęcia po co, ale gwarantuję, że w tym coś jest, bo także smak normalnego rosołu z tak spreparowaną cebulą jest również całkiem inny. Kto gotuje na kuchni elektrycznej - musi być bardziej tradycyjny, albo przypalić cebulę zapalniczką.... Żartowałem. Dodajemy jedną, całą, wypłukaną gałązkę natki pietruszki. Żołądki wraz z jarzynami na wolnym ogniu muszą się pogotować tak długo, aż warzywa zmiękną. Wówczas przystępujemy do przyprawiania. wsypujemy pierwszą część majeranku, do woli pieprzu, papryki i co kto lubi jeszcze. Ja na przykład daję łyżeczkę przyprawy do gyrosa, bo jest to mieszanka ziół i przypraw nadająca flaczkom fajny kolor i smak. Wrzucam też kilka całych ziarenek zielonego pieprzu. Nie lubię liścia laurowego, ale kto chce - może dać. Flaki przykrywamy i kilka minut jeszcze muszą z przyprawami się pogotować. Wyjmujemy cebulę (ja ją zjadam) i gałązkę pietruszki aby nie psuły estetyki. Kto chce - może tę wołowinę rosołową wyjąć i pokroić w paski, aby zwiększyć ilość "flaczków". Wsypujemy jeszcze troszkę majeranku, ale już nie gotujemy tylko przykrywamy dla nabrania aromatu. Podajemy sobie z pieczywem i posypujemy (kto lubi) zieloną pietruszką.
możesz przeglądać wszystkie wątki dyskusji na tym forum.
możesz rozpocząć nowy wątek dyskusji na tym forum.
nie możesz rozpocząć ankietę na tym forum.
nie możesz dodawać załączniki w tym forum.
nie możesz pobierać załączniki na tym forum.
Moderator: Administrator

Filtruj po tagach

Popularne wątki w tym tygodniu

Nie znaleziono wątków
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na nasze ustawienia prywatności i rozumiesz, że używamy plików cookies. Niektóre pliki cookie mogły już zostać ustawione.
Kliknij przycisk `Akceptuję`, aby ukryć ten pasek. Jeśli będziesz nadal korzystać z witryny bez podjęcia żadnych działań, założymy, że i tak zgadzasz się z naszą polityką prywatności. Przeczytaj informacje o używanych przez nas Cookies